Pamiętniki z wakacji
Czyli
Eurotrip

Odcinek 2

Nasz wyjazd opóźnił się o 45 minut bo Ziomeczek musiał poprawiać swoją brodę nową maszynką na 5min przed wejściem do samochodu. Rezultatem było to, że coś spieprzył i następne 40min ratował sytuację. Ja i moja żona jak nigdy spakowaliśmy się na podróż dnia poprzedniego i tylko z małym 20 minutowym poślizgiem władowaliśmy się z gratami i Psem do auta. Podjechaliśmy na parking Ziomeczka i czekaliśmy na niego już w aucie. Ziomek przyszedł o 7:45 i wyglądał całkiem normalnie ale sam ze swojego wyglądu nie był zadowolony i coś tam burczał pod nosem. Wyruszyliśmy w miarę dobrych nastrojach w stronę Cieszyna. 
Po drodze do Cieszyna tankowaliśmy auto 2 razy, ze względu na ogromne spalanie i mały zbiornik LPG. Tylko raz przejechaliśmy z 30km na benzynie bo gaz skończył się przed stacją. W Cieszynie zatankowaliśmy się po raz ostatni polskim gazem, weszło go 3/4 zbiornika, co już nie wróżyło niczego dobrego. 
Po zatankowaniu ustawiłem nawigacje na Siofok w Węgrzech. Mieliśmy w planie jazdę bezpłatnymi drogami żeby nie musieć opłacać winiet. Jak włączyłem nawigacje z opcją unikaj opłat spostrzegłem, że na trasie pokazują się płatne odcinki. Po kilku próbach bezskutecznej zmiany trasy na bezpłatną, Ziomek powiedział żebyśmy opłacili winiety bo Dirk Rossman stawia (przed samym wyjazdem dostał niespodziewaną premię wakacyjną w wysokości 1500zł więc miał prawo czuć się bogaty ) a MŻ szybko ogarnęła apke do winiet i po około 10minutach lekkiej nerwówki czy winiety dotrą dziś (w apce było napisane że na winiety można czekać do 24h a przeczytaliśmy to już po ich opłaceniu) stosowne dokumenty dostaliśmy na maila i mogliśmy ruszać na Czeską granicę. 
Dojeżdżając do Czech złapałem czeskie radio i już w zagranicznym klimacie opuściliśmy Polskę. Czechy przywitały nas dobrymi drogami i fajnie stylizowanymi ekranami akustycznymi i tyle widzieliśmy bo po 50km wjechaliśmy na Słowację. 
Słowacja po krótkiej chwili zrobiła na nas spore wrażenie bo wjechaliśmy w górskie krajobrazy. MŻ i Ziomeczek robili zdjęcia gór przez szyby samochodu a ja delektowałem się słowacką muzyką. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że super wyszło, że jak będziemy wracać z Chorwacji to na 2 noce zatrzymany się w Słowacji u podnóża góry Chopok. Na Słowacji tankowaliśmy się dwukrotnie a właściwie były to próby tankowania bo za pierwszym razem do auta weszło całe 5 i pół litra gazu a tankowanie zajęło jakieś 25minut, a zbiornik był pusty. Za drugim razem szczęście nam sprzyjało i przy samej granicy udało się wbić 30l czyli 3/4 zbiornika. Pomysłów co się stało było kilka, lecz stwierdziliśmy, że w najgorszym wypadku najwyżej dopłacimy i jak bogole będziemy jeździć spalając 20l/100km ale benzyny a co tam . Po przejechaniu przez Węgierską granicę stan dróg się pogorszył, jednak tragedii nie było. W radiu zaczęło królować Dragostea Din Tei ale po węgiersku xd a krajobrazy za szybą do złudzenia przypominały polską wieś. Połączenie tego wszystkiego dało nam wrażenie jakbyśmy jechali przez Polskę 15 lat temu.
Gaz skończył się jakieś 100km przed miejscem docelowym a trochę wcześniej samochód zaczął przy przyśpieszaniu wydawać dźwięki jak stary Ursus. Po szybkim reaserchu w internecie dowiedzieliśmy się, że na 90% popsuł się tylny most i poza utratą słuchu nic więcej nam nie grozi i powinniśmy szczęśliwie dojechać i wrócić. Ta awaria w połączeniu z problemami z tankowaniem trochę popsuła mi humor ale starałem się po pierwsze nie zamartwiać się rzeczami na które nie mam wpływu a po drugie nie chciałem psuć sobie humoru na urlopie. Stwierdziłem głośno, że co ma być to będzie, raczej jest to ten most i damy radę a z gazem to się zobaczy jak będą dalej problemy z tankowaniem to poszukam gazownika w Siofok albo w Puli na Istrii. Pogadaliśmy chwilę i jakoś wzajemnie udało się nam podnieść na duchu. 
Ze względu na częste tankowania i ich długość na Słowacji, na miejsce dojechaliśmy po 19, wszyscy zmęczeni jak psy, oprócz Psa xd Wbiliśmy do wynajętego apartamentu i zrzuciliśmy rzeczy. Po szybkim prysznicu już nikomu nie chciało się wychodzić jednak zmusiliśmy się do tego i dobrze wyszło. Skierowaliśmy się od razu do Balatonu, kilka fot na brzegu i weszliśmy do ciepłej jak w wannie wody, tego dnia w Siofok temperatura wynosiła w dzień 34 stopnie. Jezioro to ma super dno, sam równiutki piasek. Zacząłem iść w stronę głębszej wody i gdzieś po 100m się poddałem, wody nie miałem nawet po szyję. Super miejsce dla dzieci i osób które nie umieją pływać, mi jednak nie przypadło do gustu bo jakoś ciężko mi się zmusić do pływania na płyciźnie. Popluskalismy się jednak jakieś pół godziny i po szybkim przebraniu w wynajętym lokum wbiliśmy do restauracji przy brzegu Balatonu coby spróbować słynnego węgierskiego gulaszu czy raczej zupy gulaszowej. Po zjedzeniu ruszyliśmy nadjeziorną promenadą na 50 metrowy diabelski młyn, fajnie że jest otwarty do północy. Widoki z góry nocą były całkiem przyjemne. W końcu zeszliśmy z atrakcji i udaliśmy się na zasłużony spoczynek.

A Wy lubicie sami organizować sobie wczasy wiedząc, że coś może pójść nie tak? Czy może raczej biuro podróży all inclusive i niczym się nie przejmować?

#wycieczki #podroze #eurotrip
cdf02a93-ff11-4851-87cc-f137232fdfbf
d6ce9dc9-8c03-4806-bd13-df98030ece31
3d14fe5c-13b9-4c1d-b652-99bf2a0bd7d9
bf798a6a-f329-4b68-9b4a-04c8963053c1
monke

@splash545 nie warto przepłacać za biuro podróży. Nieprzewidziane problemy mogą również prowadzić do nieprzewidzianych przygód. A na wycieczce z biurem nie zobaczy się większości fajnych miejsc.

splash545

@monke Mam dokładnie takie samo podejście

macgajster

@splash545 warto wspomnieć, że Siófok (czyt. Szjofok) to największa imprezownia nad Balatonem, a właściwie to chyba na całych Węgrzech Miasto tak naprawdę wstaje do życia wieczorem i idzie spać rano.

Byłem dwa tygodnie temu i potwierdzam temperaturę wody - wchodzi się, jest efekt schłodzenia względem powietrza, ale nic się nie kurczy! Co do podłoża piaskowego, to raczej określiłbym je piaskowo - mułowym. Z resztą źródłem nazwy jest słowiańskie słowo "błoto"

Jeśli jedzie się z dziećmi nad to bajorko, to warto wybrać południowy brzeg (dla tych mniej tekstylnych jest nawet cały kemping na zachodzie, w Balatonberény, przewodnik książkowy opowiadał ), bo od północy bardzo szybko robi się bardzo głęboko. Tam gdzie jest głębiej istnieje normalna żegluga.

splash545

@macgajster No właśnie też czytałem, że jest tu imprezowania ale jak my szliśmy o 22 w stronę diabelskiego młynu 1,5km to wszystko właśnie się zamykało. Minęliśmy tylko z 3 czy 4 grupki chłopaczków z głośnikami bt no i otwarte były hotele 4 gwiazdkowe ale tam siedzenie przy kotlecie przy dźwiękach skrzypiec ciężko było nazwać imprezą Może to dlatego że byliśmy tam z niedzieli na poniedziałek?

macgajster

@splash545 a nie wiem, nie praktykuję tam wizyt nocnych, a zazwyczaj właśnie w niedzielę koło południa wyjeżdżam, więc trudno powiedzieć. Brzmi to jednak logicznie.

Zaloguj się aby komentować