Ostatnie 30 minut mojego życia to jakiś matrix. Naciągnąłem na ramę płótno 1,5m na 2,5m do namalowania na nim obrazu, oparłem o ścianę i zaznaczyłem na nim ołówkiem sam środek tylko tak na oko. Następnie wziąłem miarkę żeby przekonać się, że jest w miarę ok i o dziwo zrobiłem to z dokładnością co do milimetra. Dosłownie jakieś 10 minut później dzwoni domofon, puka pan do drzwi. Wchodzi jak do siebie, pyta się mnie czy dobrze rozmawiam po polsku (mówię, że tak?). Upewniam się po co przyszedł i wydaje się legit. Mamy zalaną od sufitu łazienkę co zgłosiłem właścicielowi jakiś miesiąc temu i przyszedł dziś niezapowiedzianie pan z ubezpieczalni. Robi zdjęcia zalania, a na koniec pyta się z kim rozmawiał chwilę temu przez telefon skoro nic nie wiemy. Okazało się, że miał iść do innego, zalanego mieszkania pod tym samym numerem domu i lokalu, ale pod inną ulicą.

Zaloguj się aby komentować