Odpaliłem sobie Indianę Jonesa i naszło mnie na #kontrowersyjnaopinia.
Nie cierpię Johna Williamsa.
Jego styl wypełniania każdej sekundy filmu swoją muzyką skutecznie odbiera mi przyjemność z oglądania. Doceniam genialne motywy przewodnie, które zostaną już na zawsze z danymi franczyzami, ale gość nie potrafi się po prostu zamknąć albo przynajmniej stonować. Musi stale być na pierwszym planie.
Otwierają się drzwi, fiu fiu na skrzypkach, bohater przez nie przechodzi, solówka na klawiszach, spogląda w lewo, puzon dmie cdur, spogląda w prawo, puzon dmie cmol, wyciąga bicz, trzysekundowy fragment motywu przewodniego... i tak całe dwie godziny. Dramat.
Właściwie najbardziej przeszkadza mi ta nachalna synchronizacja obrazu z muzyką. Jest taka zasada, że nie montuje się filmu pod rytm muzyki, bo wtedy wychodzi nam teledysk. Oczywiście zasady są po to, by je łamać, czego efektem jest na przykład świetny Baby Driver. Williams stale łamie ją od drugiej strony - nic, co dzieje się na ekranie nie może pozostać bez komentarza dźwiękowego.
#filmy #muzykafilmowa #muzyka