No i zakończyliśmy kieleckie #hejtopiwo, czyli #hejtopiwokielce, które odbyło się w tym mieście ze słabą legendą założycielską z okazji drugich urodzin kawiarni #zafirewallem (aż dziw (a nawet podziw!), że to już dwa lata). Należałoby więc jakoś to wszystko podsumować, ale nie bardzo mam na to siłę, nawet zdjęcia nie bardzo mogę wrzucić, no bo nie robiłem (ale kilka jest na tagu, więc chyba rzeczywiście takie wydarzenie miało miejsce, tak przynajmniej na ich podstawie przypuszczam i tłumaczę sobie, że nie przyśniły mi się te miłe chwile). Zamiast więc podsumowania i zdjęć, wierszyk z podziękowaniem dla tych, którzy przyjechali:
***
Chciałem powiedzieć, że miło mi wielce,
że się Wam chciało odwiedzić Kielce,
pomimo nawet, że wciąż się dziwię –
jechać aż tyle, by siąść przy piwie?
No bo: listopad – więc w Kielcach piździ.
Klnie na ulicy co drugi bliźni,
a ten, co nie klnie tu na pogodę,
zaklnie, gdy na lustrze postawi nogę
i, upadając, obije kolanka,
bo taka czeka go niespodzianka,
jak scyzoryki z szwajcarskiej stali,
cośmy się nimi pozacinali;
no bo majonez schować kazali,
bo to nie Gorzów – nic się nie pali,
bo to nie Grudziądz – nie mamy Wisły…
i kończą mi się na wersy pomysły,
więc tylko jeszcze dodam na koniec,
żeby spotkaniu pomnik w betonie
odlać, żeby w pamięci naszej utrwalić,
żeśmy w tych Kielcach poświętowali:
bardzo mi miło było Was gościć,
znalazłem z Wami moc przyjemności –
osłodzić umiecie nawet i ocet!
Lecz raz następny, nasz trzeci roczek
gdzie indziej zrobimy. To na sto procent.
EDIT:
A wybierzemy choćby i Krosno,
bo może będziemy świętować wiosną?