Nie wytrzymam nerwowo z Januszami kierownicy, jeżdżę codziennie do żłobka rowerem tak jak na schemacie,. Z prawej, z osiedla, wyjeżdżają Janusze (żółty samochód) i jadą prosto albo w lewo. Z jakiegoś powodu większość uważa że ma pierwszeństwo (nie wiem na jakiej podstawie ale domyślam się że chodzi im o to że mam ich z prawej strony, a może na tej że samochód jest większy od roweru i ma zawsze przed nim pierwszeństwo?), nie interesuje ich to że tam jest strefa ruchu. Jako że wyjeżdża stamtąd sporo samochodów to czasami ciężko jest przejechać prosto, jedzie bezmyślnie jeden Janusz za drugim. Często spotykam się z trąbieniem.
Ale mało tego, dzisiaj jeden łeb potłuczony wdał się ze mną w sprzeczkę, najpierw wyjechał stamtąd z prędkością grubo ponad limit (tam jest limit do 20), zahamował z piskiem opon jak mnie zobaczył w połowie skrzyżowania i wyskoczył z auta jak poparzony, już cały czerwony, nie przebierał w epitetach, tłumaczę mu dyplomatycznie jak krowie na rowie że wyjeżdża ze strefy ruchu i ma ustąpić wszystkim w ruchu, on na to idzie w zaparte, w swoje potłuczone argumenty, ale głównie to wyzywa mnie, nie przedstawiając przy tym żadnych konkretnych argumentów i tak to trwało z minutę. Na koniec chyba coś mu się zapaliło pod kopułą z tą strefą ruchu, to znalazł kolejny argument, mianowicie powiedział mi że ja wjeżdżam pod zakaz wjazdu i w związku z tym on ma pierwszeństwo niezależnie od tego że on wyjeżdża ze strefy ruchu, to ja mu na to że nie wjeżdżam pod zakaz wjazdu bo zakaz nie dotyczy rowerów, a nawet jakby dotyczył to jego ch*j to obchodzi czy ja jadę pod zakaz wjazdu bo on i tak ma mi ustąpić, ja już jestem w ruchu a on się włącza, za nim podjechał drugi Janusz (notabene taksówkarz), podszedł i rozmawialiśmy sobie we trzech na te same januszowe argumenty z du*y.
To że januszeria albo nie zna podstawowych zasad i wsiada do samochodu, to już ch*j, ale że nie potrafi zaakceptować że popełniła błąd to ja już tego nie ogarniam, starałem się dyplomatycznym językiem, powoli tłumaczyć swoje racje, trzymając nerwy na wodzy (w środku byłem zagotowany, może nawet bardziej niż te Janusze) natomiast oni do końca się ze mną kłócili, ostatecznie odjechałem bo już miałem dość tej intelektualnej potyczki z amebami.
#kierowcy #polscykierowcy #stopcham #prawojazdy #prawojazdyzchipsow #samochody #warszawa
