Nie wiem czy żyję naprawdę, czy tylko mi się to wydaje. Jak bowiem mam sobie udowodnić, że żyję, skoro moje zmysły permanentnie mnie oszukują. Wszystko co widzę, słyszę i czuję to przecież iluzja tworzona przez mózg. Skąd mogę wiedzieć, że żółte to żółte a nie głośne, albo zimne? Bo co? Bo tak mi powiedziano? Szczepionki na covid też miały być w 100% skuteczne - tak nam przecież powiedziano, przynajmniej na początku. Im więcej lat upływa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to wszystko co mnie otacza, to jedna wielka halucynacja. Ułuda. Cokolwiek zrobię i tak nie ma żadnego większego znaczenia. Znałem człowieka, który był bardzo pragmatyczny. Poukładał sobie wszystko, od A do Z. Przynajmniej wg jego wersji wydarzeń. Wszystko miał zaplanowane, łącznie z tym, że w wieku 53 lat miał spisany testament i przy lampce koniaku szczycił się, że nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Po czym zginął w wypadku samochodowym tydzień później, przez co nie zdążył zaplanować leczenia swojej córki, która zmarła rok później. Cokolwiek zrobisz i tak świat ma to gdzieś i wszystko zrobi po swojemu. I tak patrzę na to wszystko, dzień po dniu i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mnie nie ma i wszystkiego wokół także.
#rozkminy

