Nic tu odkrywczego nie napiszę, ale stwierdziłem, że wrzucę swoje przemyślenia i może ktoś będzie miał coś ciekawego do dodania w dyskusji
Szukając na YouTube ćwiczeń na naciągniętą pachwinę, trafiłem na jakiegoś fizjo i tak zacząłem sobie myśleć, że przed erą YouTube, albo nawet telewizji, taki fizjoterapeuta mógł dawać porady i krzewić np. sportowy tryb życia wśród lokalnej społeczności. Każda lokalna społeczność teoretycznie mogła mieć takiego swojego fizjoterapeutę. Teraz, któryś wyróżniający się fizjo, albo co gorsza ten najbardziej charyzmatyczny i medialny, może przekazywać swoją wiedzę poprzez YouTube. Ludzie spoza jego lokalnej społeczności zaczynają czerpać wiedzę z jego filmów, a co za tym idzie, nie potrzebują już usług fizjoterapeuty ze swojej lokalnej społeczności. W ten sposób jeden fizjoterapeuta bogaci się wykładniczo, zaś cała rzesza innych fizjoterapeutów traci źródło dochodu.
Wiadomo, że taki fizjo to trochę z d⁎⁎y przykład, bo pewnie core ich działalności to jednak terapia manualna, a przed erą telewizji, to pewnie by kogoś wyśmiali, jakby powiedział, że będzie ich macał i kazał się gibać na boki, ale wiadomo o co chodzi.
Taki efekt "winner-takes-all" jest wzmacniany przez globalizację i cyfryzację, a ostatnio rozwój AI. Kiedyś każda społeczność potrzebowała lokalnych ekspertów, bo dostęp do wiedzy i usług był ograniczony geograficznie. Teraz jedna osoba (lub firma) może dotrzeć do milionów ludzi, eliminując tym samym potrzebę zatrudniania lokalnych specjalistów w takiej liczbie, jak wcześniej. To zjawisko widać praktycznie wszędzie:
-
edukacja - Krystian Karczyński może uczyć miliony online, a lokalni korepetytorzy tracą znaczenie (chociaż w tym wypadku czapki z głów dla pana Krystiana)
-
medycyna - lekarze online mogą diagnozować i konsultować pacjentów globalnie, zmniejszając rolę lokalnych przychodni (sam ostatnio miałem poradę online w ramach ubezpieczenia, którą prowadził jakiś hindus - co prawda nie byłem zbyt zadowolony)
-
programowanie - topowi specjaliści mogą sprzedawać kursy na Udemy, a juniorzy mają trudniej z wejściem na rynek, już o AI nie wspominając
Jestem praktycznie pewny, że to po prostu doprowadzi do powstawania uprzywilejowanej kasty ekspertów i biznesmenów. To się właściwie już dzieje albo stało. Najwięksi YouTuberzy mają już taką skalę i budżety, że nowym twórcom trudno się przebić. Giganci technologiczni wykupują konkurencję, zanim ta zdąży im zagrozić. W świecie finansów ludzie z kapitałem inwestują i pomnażają majątek szybciej niż przeciętny pracownik może nadgonić zarobkami.
Kiedyś kowal mógł robić to samo przez 40 lat. Dziś programista musi uczyć się co 5 lat nowego frameworka, a tradycyjne zawody (np. kasjerzy, nauczyciele, dziennikarze) są wypierane przez AI lub globalną konkurencję.
Czy da się temu przeciwdziałać albo czy w ogóle powinno się? C⁎⁎j wi, wydaje mi się to całkiem ponurą wizją i o ile jeszcze ludzie w wieku 20-50 lat powinni dociągnąć do emerytury albo śmierci w całkiem godny sposób, to już trochę czarno to widzę, jeśli chodzi o nasze dzieci, albo dzieci naszych dzieci.
#ekonomia #przemyslenia