Nic mnie tak nie przeraża i nie stresuje jak załatwianie czegokolwiek w urzędzie.
Mam wrażenie, że zawsze jak trzeba coś cokolwiek zrobić to najpierw trzeba się zdoktoryzować z prawa. Nawet głupi wniosek o podatek od nieruchomości (gdzie no, sam się zgłaszasz że chcesz płacić, duh) to jest takie rocket science i milion specjalistycznych pytań, że naprawdę witki opadają.
Kiedy zakładałem firmę, to chyba z 3 telefony były do mnie z urzędu skarbowego, bo coś tam było nie tak ciągle.
Na szczęście panie z reguły bywają miłe, jedyne to mnie trzyma w tym wszystkim.
Właśnie tego typu rzeczy powinniśmy mieć w szkołach na WOS czy innych życiach w rodzinie, a nie klepanie o polityce.
W sumie to nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym. Prawo mamy pokręcone i przyznaje to każdy. Ciężko się w tym obracać. Współczuję księgowym.
#oswiadczenie #takietam