#netflix #ufo #seriale
Właśnie kończę oglądać "Projekt UFO" i uświadamiam sobie, że straciłem 4 godziny życia. W tym czasie mógłbym np. spać albo gapić się w sufit i to by więcej wniosło do mojego życia niż ten serial. Twórcy ewidentnie nie wiedzieli czy bardziej chcą stworzyć komedię w konwencji sc-fi, thriller, dramat czy cholera wie co jeszcze. Bohaterowie w większości wkurzający z nikim się nie identyfikowałem. Chyba tylko, żona Polgara była kimś za kogo czasem trzymałem kciuki, bo mąż ją zdradzał z kim popadnie i chciałem, żeby mu dowaliła na koniec. Poza tym "nuda. Nic się nie dzieje".
