Naszła mnie taka refleksja, że różne osoby dopuszczają i rozważają opcję, że w wyniku wojny na Ukrainie Rosja się rozpadnie. Ale nikt u nas nie zastanawia się jakie by były tego konsekwencje!
A przecież byłyby dużo szersze niż się wydaje. Przede wszystkim okaleczony kadłubek księstwa moskiewskiego przestałby stanowić zagrożenie dla Europy. A to oznacza, że NATO traci rację bytu. O ile w latach 20-30 lat temu panowała Pax Americana i nikt nie chciał wymiksowywać się z sojuszu z USA, to obecnie sytuacja jest zupełnie inna. Moim zdaniem państwa takie jak Portugalia, Hiszpania, Włochy, Turcja momentalnie wypiszą się z NATO. Również (a może przede wszystkim) Niemcy oraz Francja nie będą mieli powodu dalej tkwić w układzie, w którym USA mówią co mają robić.
Również funkcjonowanie EU stanie się problematyczne, gdyż narastający kryzys polityczny i gospodarczy jednoznacznie udowodnił wszystkim, że Niemcy głośno krzyczą o solidarności, gdy ktoś ma robić to co oni chcą a mają wszystkich w d⁎⁎ie, gdy to od nich wymagana jest solidarność. Jeżeli do tego dołączyłby się wzrost nastrojów nacjonalistycznych w różnych krajach a nawet samych Niemczech, to rozpad EU w dotychczasowym kształcie jest całkiem prawdopodobny.
I o ile rozpad EU jest na rękę USA o tyle rozpad NATO już nie. NATO to forma kontroli jaką USA ma nad Europą. Wyzwolona z rosyjskiego zagrożenia Europa stanie się dla USA nieobliczalna i będzie miała zbyt wielkie możliwości wyboru... A to może oznaczać, że np. Niemcy mogą wybrać wspieranie Chin - co aktualnie pokazuje Scholz.
Dla USA to jest nie do przyjęcia, dlatego raczej nie będą chciały realizować scenariusza rozpadu Rosji.
Jeżeli by jednak do tego doszło, to moim zdaniem za 20 lat będziemy (my Polska) mieli wojnę z Niemcami.
