Najpierw wymyśl ludziom wroga. Potem obiecaj, że go pokonasz.
- Wczoraj obrodziło analizami, z których wynika, że Braun i Mentzen odpowiadają na potrzeby zwykłych ludzi. Że stali się rzecznikami niesłyszanych przez wielkomiejski mainstream. Katalizatorami ich bezsilności. Że zwykli ludzie mają dość tych elgiebetów, klimatyzmu, politycznej poprawności, kansel kelczer, widma pójścia na front i ogólne tego, że elyty im mówią co mają myśleć.
- Jestem pewien, że analizy te powstały w dobrej woli. Oraz że wskazane w nich mechanizmy psychologiczne są poprawnie zidentyfikowane. A jednak brakuje mi w nich jednego bardzo istotnego elementu. Pytania: czy te obawy są uzasadnione i umocowane w rzeczywistości, czy może jednak wynikają ze świadomego i cynicznego działania skrajnej prawicy.
- Czy ludzie naprawdę mają dość homoseksualistów? Czy może tego co im o homoseksualistach od lat nagadano? Wiecie, tych wszystkich bredni, że to bolszewiccy pedofile, którzy chcą zniszczyć rodzinę. Czy ludzie mają dość klimatyzmu (cokolwiek ma to znaczyć) czy może raczej propagowanych przez różnych Warzechoidów tez, że to globalny spisek, nowa tyrania, kłamstwo i neomarksistowskie szaleństwo? Czy polityczna poprawność, która dotyczy w zasadzie tylko osób publicznych, to rzeczywiście taki knebel, cenzura i opresja, czy może jednak nieco rozdmuchana zasada “postaraj się nie być dzbanem i nie obrażać innych”?
- Czy prawica powiedziała “zwykłym ludziom”, że polityczna poprawność chroni także ich, bo przecież o każdym można powiedzieć coś obraźliwego ze względu na jego kolor skóry, wyznanie (katolickie jak najbardziej też), kształt ciała, kolor włosów lub ich brak, miejsce zamieszkania, status materialny, cokolwiek. Czy cancel culture naprawdę ciemięży przeciętnego Kowalskiego, a jeśli tak, to jak?
- Czy rzeczywiście polscy mężczyźni powinni się bać, że pójdą na rzeź, skoro wszyscy przedstawiciele rządu niezmiennie powtarzają, że żadnych wojsk tam nie będzie, a jeśli już to PO ZAKOŃCZENIU wojny jako siły stabilizujące, a i wtedy dotyczyć to będzie tylko żołnierzy zawodowych, a właściwie niektórych z nich (bo przecież nie wyślemy tam kilku brygad), bo przecież w Polsce od lat nie ma poboru? Czy Kowalski powinien się bać, że zginie gdzieś pod Pokrowskiem, czy może jednak tego, że go na ten temat okłamano?
- Dziwi mnie, że autorzy tych analiz pomijają zupełnie aspekt manipulowania opinią publiczną, którego od lat dopuszcza się prawica. Jak nie straszą nas zniszczeniem rodziny, narodu, kultury, cywilizacji całej, to robakami zamiast kotleta, to zastępowaniem samochodów furmankami z sianem, to zrujnowania gospodarki (prawica bardzo starannie unika sprecyzowania jak miałoby się to odbyć), to gwałceniem lub masturbowaniem dzieci, to nowym totalitaryzmem, to milionkrotnymi wzrostami cen prądu, to no-go-zones i kalifatem, to żydowskimi spiskami spod aquaparku w Mszczonowie / lotniska w Jasionce.
- Oczywiście, że ludzie czują strach. Bo im go świadomie zaimplementowano. Dokładnie po to, by się do tego strachu odwoływać. To popularna technika dezinformacyjna, zwana strachem na wróble (Strawman) - oskarżasz kogoś o niecny zamiar, a potem obiecujesz, że dasz temu odpór. Homoseksualiści chcą brać śluby jak wszyscy inni? No to powiemy ludziom, że tak naprawdę chodzi o gwałcenie dzieci. A potem obiecamy, że my dzieci obronimy. Przyjęło się nie obrażać publicznie z powodów rasowych, narodowych czy religijnych? No to powiemy, że oto nastała lewacka cenzura, normalne szaleństwo, jak za Stalina. A potem obiecamy, że będziemy twardo bronić wolności słowa. I tak dalej.
- Ludziom miesza się w głowie, zastępując prawdziwe problemy (takie jak brak roboty, nierówności, gówniane prawo pracy, drogie mieszkania, wykluczenie transportowe, postępująca susza, rosyjska agresja itd.) problemami albo nieistniejącymi albo istniejącymi, ale mającymi marginalny wpływ na ich życie. Efekty są czasem komiczne i przerażające zarazem. Na przykład w USA wielkie emocje wywołuje kwestia osób transpłciowych w sporcie - choć osób takich jest dosłownie kilkadziesiąt w 340-milionowym kraju (National College Athletic Association doliczyło się poniżej dziesięciu na poziomie studenckim, czyli circa do 25 roku życia). Jednocześnie pewnie dobre kilkadziesiąt milionów uważa to za poważny problem, pewnie ważniejszy od takich drobiazgów jak Musk i Bezos niepłacący podatków, ale za to ciągnący miliardy z rządowych subsydiów i kontraktów.
- Takie odwrócenie gradacji ważności to doskonały przykład zarządzania refleksyjnego. Rosyjski aparat dezinformacyjny zajmuje się tym od lat. I jest skuteczny.
- Pytanie zatem: co powiedzieć człowiekowi, którego okłamano? Prawdę? No ale robi się to cały czas. Tyle że z powodu informacyjnych baniek, algorytmów social mediów (kolejne realne problemy, nawiasem mówiąc), ta prawda prawdopodobnie do nich nie dotrze. A jak dotrze, to ją zignorują, bo "to mówią tamci". Bo tak im od lat kładą do głowy różne Republiki, Do Rzeczy, Karnowscy, Radio Maryja i inne korwinoidy. Każdy kłamie, mówią, każdy ma agendę, nie ma obiektywnej prawdy, nie ma wartości, wszyscy kierują się tylko własnym interesem. Rozumiem, że zamiast walczyć z tym zjawiskiem, powinniśmy się do niego dostosować?
- Może zatem, a tak rozumiem przekaz płynący z tych analiz, należy iść z prądem i również odwoływać się do tych sztucznie zaszczepionych strachów, czyli zasadniczo robić to co Mentzen i Braun, tylko odróżniać się od nich estetycznie? Czyli wszyscy powinniśmy straszyć "Ukrainizacją Polski", tylko robić to nieco milej od towarzysza Grigorija? Czy to nie jest dokładnie to co robią Trzaskowski, Kosiniak i Tusk? Wiecie, to co nie działa?
#jebacpis #jebackonfederacje #polityka #putinowskapolska #zostaniecierozliczeni
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)