Na zdjęciu jest zegar niemieckiej produkcji który mój dziadek dostał od młodego niemieckiego oficera w trakcie drugiej wojny światowej. Zaś tak brzmi historia tego jak go trafił w jego posiadanie.
Dziadek był jedyną osobą w wiosce która mówiła po niemiecku, skończył przedwojenne gimnazjum z wyróżnieniem i nawet nauczyciele przekonywali go i chcieli mu pomóc żeby szedł do uniwersytetu. Dziadek z powodu powinności wobec schorowanej matki już wtedy rmatki którzy zresztą ledwo wojny dożyła wolał jednak zostać na gospodarce i pomagać, zresztą gdyby poszedł studiować to pewnie bym teraz z wami tutaj nie pisał, bo wojny by nie przeżył jakby studiował w nie aż tak dalekiej Warszawie. Tak się złożyło, że w trakcie wojny wioska była pod kontrolą młodego Niemca, niewiele starszego niż mój dziadek. Dziadek z racji znajomości języka dawał radę się z nim dogadywać w trakcie wojny i podczas gdy w Warszawie odległej o jakieś trzy-cztery godziny jazdy konnym powozem działy się wydarzenia wszystkim doskonale znane mój dziadek grywał z tym Niemcem w szachy, dyskutował i namawiał go do tego żeby niezbyt sumiennie wykonywał rozkazy. Skutkiem tego dziadkowa wioska przez wojnę przeszła względnie lekko, konfiskaty nie były aż tak intensywne jak w wielu innych miejscach. Niemiec zaś i tak czując się, nie bez powodu, dosyć winny dał radę przetransportować zegar ze swojej miejscowości do Polski i dać go dziadkowi który pewnie Niemcowi pomógł zachować swoje człowieczeństwo w stanie znacznie lepszym aniżeli wielu innych rodaków. Po wojnie, pomimo młodego wieku dziadka, reszta wioski zresztą chciała go zrobić sołtysem ale dziadek odmówił i się w nic takiego nie chciał bawić.
Lekko wątpiłem w tę historię rodzinną, bo to trochę brzmiało aż nazbyt bajkowo jak na tematen czas. Ale zegar rzeczywiście jest niemiecki. Rzeczywiście wszyscy sąsiedzi darzyli dziadka olbrzymim szacunkiem zaś w okolicy nie mieszkali żadni Żydzi także nawet taka bardzo nieprzyjemna ewentualność wydania ich w zamian za względny spokój nie mogła się w rzeczywistości wydarzyć. Czy oficer po prostu gdzie indziej ukradł inny, fajniejszy zegar i tak przy okazji pozbył się starego grata - tego się nigdy nie dowiem.
Dziadek od dawna niestety nie żyje, zegar został podniszczony przez babcię która go kiedyś czyściła zbyt mocnym siuwaksem zaś sam mechanizm nie jest sprawny, wedle rodzinnej legendy przestał bić w dniu śmierci dziadka ale w tej akurat historyjce to sami pewnie się domyślacie Ile jest prawdy.
Ostatnio chodziło za mną żeby jakoś ten zegar odrestaurować ale pojęcia nie mam jak się za to zabrać żeby nie pójść z torbami, bo sprzedawać go na pewno nie zamierzam. Ot, proza drugowojennego życia na wiosce i taki nietypowy artefakt po tamtych wydarzeniach. Pojęcia nie mam z którego roku jest sam zegar, będę musiał się trochę tematem mocniej zainteresować żeby to ustalić.
Wszystkich Świętych za pasem i dzisiaj taki polityczny dzień i jakoś mi się ta historia po głowie tłucze.
#historiajednejfotografii #historia #drugawojnaswiatowa
