Muszę z siebie upuścić parę.
Jechaliśmy dziś do Teściowej na weekend. Najpierw jeszcze zawoziliśmy królika do znajomych na zaopiekowanie się nim.
Pech tak chciał, że jadąc na jednej z dróg facet uderzyl w drzewo. Nie, on nie uderzyl, on zakurwil i to tuż przez naszym przejazdem.
Nie przechodzę obojętnie obok takich zdarzen i wiem jak udzielać pierwszej pomocy.
Zatrzymałem auto z rodziną tam, gdzie leżały pierwsze elementy z auta (jakieś 100-150 metrów) i poleciałem. Marcie kazałem wzywać pomoc.
Wziąłem apteczkę, poleciałem do tego auta, a w środku facet bez oznak życia.
Powinienem wziąć się za resuscytacje, ale strach przed pozarem nie dopuścił do mnie myśli by zacząć to robić.
Mam do siebie o to ogromny żal i gorycz porażki.
Co do samego kierującego - pasy miał, owszem, ale za plecami.
Generalnie ch⁎⁎⁎wy dzień
Z resztą mówili o tym w RMF.
Kierowca był moim rówieśnikiem.
#polska #polskiedrogi #wypadek
