"Lubię, jak się biją, a ty siedź cicho". Tą okrutną zbrodnią żyła cała Polska

"Lubię, jak się biją, a ty siedź cicho". Tą okrutną zbrodnią żyła cała Polska

gazetapl
Tego, że zakrapiana impreza młodych ludzi skończy się okrutnym morderstwem, nikt nie mógł się spodziewać. Wystarczyło przypadkowe spotkanie, błahy komentarz i nóż w kieszeni, żeby doszło do krwawej jatki. Sprawcy mieli jednak pecha, bo okazało się, że jedna z ofiar była ormowcem. Z tego powodu śledztwo potoczyło się błyskawicznie, a proces został wykorzystany w celach propagandowych.

18 marca 1967 roku w Żyrardowie 24-letni Lucjan Piątkowski oraz 16-letni Jerzy Baran postanowili odwiedzić swojego kolegę, 20-letniego Stanisława Denocha. Powodem wizyty była zakupiona ćwiartka wódki, którą chcieli wypić wraz ze znajomym. Jerzy wygrał wcześniej pieniądze w grze w karty. Początkowo miał je przeznaczyć na nowe spodnie, jednak po namowach starszego kolegi ostatecznie zdecydował się na alkohol.

Mężczyźni wypili butelkę wódki w mieszkaniu Denocha, ale ilość trunku nie była dla nich satysfakcjonująca. W międzyczasie do mężczyzn dołączyły 18-letnia Jolanta Sankowska oraz 24-letnia Irena Polit. Około godziny 14 całe towarzystwo poszło po wino. Podeszli jeszcze do mieszkania jednej z dziewcząt po adapter, aby ostatecznie wrócić do lokum Denocha i imprezować aż do godziny 18. To właśnie wtedy ponownie skończył się alkohol.

Rozbawiona grupka postanowiła, że nie tylko wybierze się po kolejne butelki wina, ale także zmieni miejsce libacji na mieszkanie kolejnego znajomego. W międzyczasie Denocha podjął decyzję o tym, aby wrócić do swojego mieszkania po nóż. Policji tłumaczył później, że chciał nim otwierać kolejne butelki. Ta czynność sprawiała imprezowiczom sporo trudności. Opór stawiało szczególnie plastikowe opakowanie szyjki butelki. Z mieszkania osoby niewymienionej w żadnych zapisach milicji grupka wyszła około godziny 21. Jeszcze nie wiedzieli, że za godzinę dokonają straszliwej zbrodni. 

Kim byli Denoch i Piątkowski? "Nie po to urodziłem się w niedzielę, żeby pracować"
Warto zwrócić uwagę na głównych bohaterów tej sprawy. Kim byli Stanisław Denoch oraz Lucjan Piątkowski? Obaj panowie byli już wcześniej notowani i nie mieli zbyt ambitnych pomysłów na życie. Denoch został dwukrotnie skazany na karę więzienia, bo dopuścił się pobicia i kradzieży. W trakcie śledztwa dotyczącego sprawy z Żyrardowa niejednokrotnie podkreślał, że "nie po to urodził się niedzielę, aby pracować". Prokurator zapytał mężczyznę, dlaczego rzucił pracę zaledwie po jednym dniu, tuż po wyjściu z więzienia.
Była za ciężka, nie miałem siły
- odparł w odpowiedzi Denoch. Z powodu braku pracy oraz jakiejkolwiek chęci do zmiany takiego stanu rzeczy mężczyznę utrzymywała matka. 
W innej sytuacji był Piątkowski. Mężczyzna miał żonę oraz dwuletnie dziecko. Mimo to on również był już dwukrotnie karany. Pozbawiono go wolności na 10 miesięcy za dezercję z wojska, kolejny wyrok usłyszał za awanturę pod wpływem alkoholu. Choć Piątkowski miał rodzinę, nie miał żadnej pracy i podobnie jak Denoch nie zamierzał tego zmieniać. 

Grupa pijanych znajomych postanowiła wyjść na ulice Żyrardowa. Tam doszło do tragedii
Kiedy pijane towarzystwo wyruszyło ponownie na ulice Żyrardowa, z pewnością słyszano ich we wszystkich pobliskich budynkach. Grupa była bardzo głośna, śpiewała nawet więzienne przyśpiewki. Około godziny 22 imprezowicze skręcili w ulicę 16 stycznia. Tam napotkali dwóch mężczyzn.
35-letni Józef Romanek i 46-letni Jan Bobrowski celebrowali tego wieczoru zbliżające się imieniny młodszego z nich. Brakowało im zaledwie kilkudziesięciu metrów, aby bezpiecznie dotrzeć do mieszkania. Kiedy Józef i Jan mijali głośnych imprezowiczów, młodszy z mężczyzn postanowił zwrócić im uwagę. Nie mógł przewidzieć, że skończy się to dla niego tragicznie. Pijany Piątkowski pierwszy zareagował na uwagę. 

A co ci się nie podoba?
- odpowiedział agresywnie Lucjan.
Józef nie zdążył odpowiedzieć. Zaraz po pytaniu zadanym przez kolegę Denoch bez wahania ruszył do ataku. Już widząc nadchodzących mężczyzn, postanowił przełożyć nóż do kieszeni. Zaczął dźgać Józefa. W tym czasie towarzyszki agresorów zaczęły im dopingować, choć Irena Polit nie była do tego początkowo przekonana.
Lubię, jak się biją, a ty siedź cicho, bo dostaniesz
- powiedziała Jolanta Sankowska do starszej koleżanki.
Piątkowski zdjął płaszcz i po chwili dołączył do Denocha, kopiąc umierającego Józefa po twarzy. Napastnicy nie zapomnieli jednak o Janie. Denoch po dwukrotnym dźgnięciu Józefa szybko przerzucił się na drugiego z mężczyzn. W szale zaczął bez opamiętania dźgać mężczyznę. Zarówno Józef, jak i Jan nie przeżyli napaści, natomiast imprezowicze po całym zajściu wrócili do alkoholowej libacji jak gdyby nigdy nic. Nie za bardzo przejęli się tym, co zaszło, natomiast ustalili jeszcze wspólną wersję zdarzeń. Sprawcy mieli jednak pecha. Okazało się, że jeden z zamordowanych mężczyzn był ormowcem.

Reakcja służb była błyskawiczna. Sprawcy nie ukryli się na długo
Ponieważ jeden z zamordowanych należał do ORMO, milicja zadziałała błyskawicznie. Nie trzeba było długo czekać, aż służby dotarły do sprawców. Proces Denocha oraz Piątkowskiego stał się ogromnym wydarzeniem w kraju, mówiła o nim cała Polska. Co więcej, ówczesny rząd postanowił wykorzystać sprawę, aby "wychować" społeczeństwo. 
Proces sprawców miał charakter propagandowy. Celem miało być przestraszenie ludności, a ostatecznie zmniejszenie poziomu przestępczości. Społeczeństwo było żywo zainteresowane tą sprawą nie tylko dlatego, że władza ją nagłaśniała. Trwogę wzbudzały także wiek sprawców oraz okrucieństwo, z jakim morderstwo zostało dokonane. Opinia publiczna była więc zadowolona kiedy Denoch otrzymał karę śmierci, a Piątkowski - dożywocia.

Z czasem okazało się, że sprawcy mieli w Żyrardowie swoich zwolenników. Denoch był wyjątkowo przystojnym mężczyzną, dlatego wzdychało do niego wiele kobiet, nie zważając na to, że jest bezwzględnym mordercą. Wirtualna Polska pisze, że niektóre z nich posunęły się nawet do zniszczenia nagrobków ofiar. 
Warto zwrócić także uwagę na zachowanie Denocha podczas procesu. Mężczyzna nie wykazywał skruchy i wydawało się nawet, że kara śmierci go nie przeraża. Zdaniem niektórych morderca nie czuł winny. Ciekawe były także słowa, jakie oskarżony wypowiedział podczas przygotowań do powieszenia.

Róbcie swoje
- odpowiedział Denoch na pytanie o ostatnie życzenie.

#historia #truecrime #prl

Komentarze (2)

cweliat

@razALgul alez ja gardze patologia

NatenczasWojski

I co komu ta kara smierci przeszkadzala...

Zaloguj się aby komentować