Kłamstwo na temat Polaków z sowieckich łagrów w armii Berlinga
hejto.plParada żołnierzy 3. Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta w Lublinie, 26 lipca 1944 r. [A]
Wersja dla leniuszków:
* 90 % żołnierzy "ludowego" Wojska Polskiego nie było nigdy na żadnej Syberii, czy w łagrach
* większość została wcielona już w Polsce
* "berlingowcy" w większości byli przymusowo wcieleni
* Polacy z Wehrmachtu u "berlingowców" stanowili rzadkość
* terror w "ludowym" WP przekraczał każdą skalę
Jednym z najbardziej popularnych mitów dotyczących tzw. ''ludowego'' WP (dalej nazywanego LWP) jest to, że Zygmunt Berling swoimi staraniami zdołał wyciągnąć setki tysięcy Polaków z łagrów, a LWP było tworzone niemal wyłącznie ochotniczo z ludzi, którzy chcieli walczyć z Niemcami.
Cóż, jak zawsze, jest to MIT.
W zeszłym roku omówiłem początki LWP i atmosferę polityczną wokół niego (link poniżej), dzisiaj przyjrzymy się tej jednej kwestii.
Po wyjściu armii gen. Władysława Andersa do Iranu w 1942 roku, 16 stycznia 1943 roku Sowieci na powrót przyznali przymusowo sowieckie obywatelstwo wszystkim Polakom w ZSRR, tym samym odcinając ich od rządu RP w Londynie. Co więcej, Sowieci pokazali, że Kresy Wschodnie uważają za własne terytoria, a nie ziemie Polski. Ergo stosowali politykę faktów dokonanych, czerpiąc z braku reakcji USA. Były to pierwsze przymiarki do utworzenia zależnych od Moskwy oddziałów polskich, co nastąpiło w marcu i kwietniu 1943 roku.
Tak 14 maja 1943 r. utworzono 1. Dywizję Piechoty im. T. Kościuszki. Dywizja wzięła udział w walce pod Lenino (którą już też wielokrotnie opisywałem).
Przy tworzeniu LWP (odwrotnie niż przy armii gen. Andersa) Sowieci nie czynili żadnych utrudnień, wręcz przeciwnie - pomagali. Zależało im na rozbudowie zależnej od siebie armii. W przypadku armii gen. Andersa zwalniano na ogół najbardziej chorych i wyniszczonych. Nie zezwalano też na przechodzenie Polaków z Armii Czerwonej, a obywateli polskich, niebędących Polakami - w ogóle nie obejmowała "amnestia" z 1941 r. Opisywałem to w cyklu o "Barbarossie" - link poniżej.
W ten oto sposób ogłoszono 7 maja 1943 roku pobór do nowo tworzonego "polskiego wojska". Co ważne, Polacy nie mogli wstępować ochotniczo, a musieli otrzymać wezwanie z wojenkomatów, czyli sowieckich RKU. Jeśli samowolnie opuszczali miejsce pobytu, narażali się na kary. W ZSRR panował bowiem obowiązek meldunkowy i paszporty wewnętrzne, sprawdzane przy każdej okazji.
Po utworzeniu 1. Dywizji przystąpiono do formowania następnej - 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego, dotychczasowy 1. pułk czołgów przeformowano w 1. Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte oraz sformowano 1. Brygadę Artylerii Armat im. Józefa Bema. Jednak pobór w ZSRR szedł coraz gorzej i od września do grudnia 1943 roku sformowano tylko 1. Samodzielny Batalion Specjalny.
Tu trzeba podkreślić wyraźnie: w LWP praktycznie nie było więźniów łagrów. Większość z nich wymarła w latach 1940-1941, bo nie mieli szans przetrwać w tym systemie. Z 15 tysięcy Polaków zesłanych na Kołymę i Czukotkę przeżyło 171 osób. Nieliczni ocalali wyszli z armią generała Andersa. Byli tak wyniszczeni niewolniczą pracą, że już po zwolnieniu, w jednostkach armii umierało ich ok. 300-400 miesięcznie, a ok. 3500 zmarło już po opuszczeniu ZSRR - w Iranie. Jeśli jacyś więźniowie łagrów doczekali utworzenia 1. Dywizji w 1943 roku, po 2-3 latach od uwięzienia, to musiała to być liczba znikoma.
Większość wcielonych do LWP Polaków pochodziło z kołchozów i fabryk, albo było przeniesionymi z Armii Czerwonej przymusowo wcielonymi do niej w latach 1940-1941. Byli na ogół w dużo lepszym stanie, niż ich rodacy, którzy trafili do armii gen. Andersa - w większości młodzi i silni mężczyźni, zdolni do walki, których Sowieci zwalniali wcześniej niechętnie.
Wielu z "Polaków" w jednostkach LWP stanowili Rosjanie polskiego pochodzenia - potomkowie zesłańców, lub emigrantów, jeszcze z czasów carskich, albo Polacy mieszkający w ZSRR, którzy przetrwali zbrodniczą "Operację Polską" NKWD w latach 1937-1938.
Jednostki te ostatecznie utworzyły 1. Korpus Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. Liczył on ogółem w grudniu 1943 roku 32 tysiące żołnierzy. To były jedyne jednostki sformowane w ZSRR z Polaków zwolnionych z fabryk i kołchozów, oraz Armii Czerwonej, ze sporą liczbą etnicznych Rosjan na stanowiskach dowódczych (przykładowo, w 1. Dywizji Piechoty na 684 oficerów tylko 1/3 była polskiego pochodzenia, resztę stanowili etniczni Rosjanie).
Do marca 1944 roku wcielono do 1. Korpusu 36 502 ludzi, co wyczerpało całkowicie możliwości mobilizacyjne.
Podkreślam: 36 000 ludzi - tylu ''nie zdążyło do Andersa''. Mniej niż 10 % całego LWP.
Czyli, jak widać, Berling bynajmniej nie wyciągnął z łagrów jakiejś większej liczby Polaków. Zwłaszcza, że spora część nie była deportowanymi Polakami. Realnie liczbę wcielonych Polaków do LWP można oszacować na ok. 28-30 tys. ludzi. To jest liczba niewielka, szczególnie przy 120 tysiącach osób ewakuowanych z armią gen. Andersa.
Większości Polaków bowiem Sowieci ostatecznie nie zwolnili w trakcie II WŚ. Repatriację Polaków z głębi ZSRR rozpoczęto dopiero na podstawie umowy z Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej z 6 lipca 1945 roku.
Trwała ona przez cztery lata, aż do 1949 roku, chociaż ostatnie zwolnienia miały miejsce jeszcze w latach 1952-1959. Najwięcej Polaków zwolniono z ZSRR wiosną i latem 1946 roku, kiedy repatriowano do Polski 248 000 Polaków. Od 1945 do 1949 roku zwolniono z ZSRR w sumie 300 000 Polaków, a w latach 50. - kolejnych 30 000.
* * *
Teraz pozostaje odpowiedź na pytanie - skąd się wzięła reszta?
Już od marca 1944 roku, kiedy Armia Czerwona przekroczyła przedwojenną granicę II RP, rozpoczęto przymusowy pobór mężczyzn do Armii Czerwonej i LWP na Kresach. 1. Korpus Polski przeformowano w 1. Armię Polską.
Jednocześnie rozbijano struktury organizacji podziemnych, a ich członków zmuszano, pod groźbą deportacji na Syberię, do wstępowania do LWP. Los taki spotkał m. in. członków polskich samoobron na Wołyniu, powołanych do walki z UPA, choćby członków samoobrony Przebraża. W wyniku przymusowego poboru niemal zupełnie zniszczono m.in. Okręg Lwowski AK, na którego rozbiciu bardzo zależało Sowietom by zdepolonizować Lwów. Dzięki temu udało się sformować m.in. 3. Dywizję Piechoty im. Romualda Traugutta. Była to ostatnia sformowana w Sielcach dywizja. Wobec wyczerpujących się rekrutów wśród deportowanych, w tej jednostce znalazło się sporo Polaków z ZSRR, byłych żołnierzy Wehrmachtu (o czym poniżej), którymi chciano uzupełnić stany i Kresowiaków właśnie - głównie z Wołynia.
Bliźniaczo wyglądał pobór 4. Dywizji Piechoty im. Jana Kilińskiego, która była już formowana na Kresach. 62 % jej żołnierzy to mieszkańcy Małopolski Wschodniej, a 24 % - Wołynia.
Do 1 czerwca 1944 roku 1. Korpus Polski w ZSRR, a potem 1. Armia Polska w ZSRR liczyła 77 932 żołnierzy, z czego 7 000 to byli Rosjanie. Z całej tej liczby 49 453 żołnierzy wcielono już na Kresach. Jak rozwijał się pobór, niech świadczy fakt, że do lipca 1944 r. 1. Armia liczyła już 113 592 żołnierzy. Lawinowy wzrost wiązał się więc z obecnością na ziemiach przedwojennej Polski.
''Był marzec 1944 roku. Rożyszcze na Wołyniu k. Łucka, miasteczko, w którym w okresie międzywojennym mieszkałem z Rodzicami. Po zajęciu Wołynia przez Armię Czerwoną władze sowieckie ogłosiły obowiązkowy pobór mężczyzn w wieku od 18 do 50 lat. (...) Po kilkunastu dniach dotarliśmy do Sum. Jest to miasto leżące na wschód od Kijowa. Tu dopiero okazało się, że celem naszego poboru, a następnie tej nadzwyczaj uciążliwej podróży było wcielenie do Wojska Polskiego'', wspominał Roman Sielecki.
* * *
Jednak masowa rozbudowa LWP to dopiero lato 1944 roku.
Wtedy to komunistyczny quasi-rząd - tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (którego rocznica powstania minęła wczoraj, a opisywałem w zeszłym roku - link poniżej) - ogłosił 21 lipca 1944 r. powstanie ''odrodzonego Wojska Polskiego'' poprzez połączenie 1. Armii Polskiej w ZSRR z partyzantami Armii Ludowej.
PKWN natychmiast zaczął wydawać masę całkowicie bezpodstawnych i w świetle prawa nielegalnych dekretów. Jednym z nich był dekret o częściowej mobilizacji z 15 sierpnia 1944 roku, który wprowadzał pobór mężczyzn z roczników 1921-1924, przedwojennych wojskowych i ''byłych członków organizacji podziemnych''. Pobór rozpoczęto 25 sierpnia 1944 roku i planowano wcielenie ok. 135 000 poborowych.
Drugim dekretem był dekret o rozwiązaniu ''byłych organizacji podziemnych'', który nakazywał ich czlonkom ujawnienie się, podporządkowanie PKWN i wstępowanie do LWP. Za uchylanie się od postanowień dekretu grożono karami śmierci, chociaż PKWN prawnie nie miał żadnej władzy nad Armią Krajową, Narodowymi Siłami Zbrojnymi i Batalionami Chłopskimi, które podlegały pod rząd emigracyjny w Londynie - jedyny legalny wówczas rząd Polski.
Celem komunistów było sformowanie 2., a następnie 3. Armii WP, które miały następnie utworzyć Front Polski, dając sztuczne wrażenie masowości poparcia Polaków władzy PKWN. Ergo miał on wzmocnić siłę PKWN - tak militarnie, jak politycznie i dać argument w politycznej walce, by mocarstwa zachodnie uznały PKWN za jedyny legalny rząd. Pobór miał jeszcze jeden ważny cel - osłabienie lub rozbicie (poprzez odebranie rekruta) organizacji niepodległościowych w kraju i umożliwienie przejęcia władzy.
Pobór jednak przebiegał bardzo ślamazarnie. Do wielu RKU nie zgłosiła się ani jedna osoba, w pozostałych było to o połowę mniej, niż zakładano. Zdarzało się, że zdesperowane komisje do armii wcielały kaleki i poważnie chorych, którzy nie byli objęci poborem. Do 20 października 1944 roku zmobilizowano tylko 66 000 ludzi, a więc o połowę mniej niż zakładano i to z ogromnymi opóźnieniami. W odpowiedzi na to, dowództwo LWP rozszerzyło (całkowicie nielegalnie, pogwałcając nawet dekret PKWN) akcję mobilizacyjną o roczniki 1925 i 1915-1920. Do grudnia 1944 roku zmobilizowano w sumie 110 000 ludzi. To nadal było mniej, niż przewidywano.
3. Armia Wojska Polskiego ostatecznie nie powstała, ponieważ brakowało dramatycznie nie tylko kadr, ale i rekrutów. Przykładowo, pierwotnie wchodząca w jej skład 6. DP liczyła 1 listopada 1944 roku zaledwie 5000 z zakładanych 10 000 żołnierzy. A była to najliczniejsza jednostka armii. 15 listopada przerwano jej formowanie, a jednostki rozdzielono.
Podobne bolączki trapiły 2. Armię, którą naprędce uzupełniano czerwonoarmistami - do armii trafiło tylko 6000 przedwojennych podoficerów, z których 4000 nadawało się do służby frontowej. Formowanie armii zajęło 3 miesiące, zamiast planowanych 1,5 miesiąca, a i tak do samego końca nie udało się wyeliminować braków kadrowych i sprzętowych, które boleśnie odbiły się w katastrofie pod Budziszynem w kwietniu 1945 roku.
Co ciekawe, wbrew mitowi z serialu ''Czterej pancerni'', LWP praktycznie nie wcielało jeńców-Polaków z Wehrmachtu. Chociaż od początku 1944 roku nawoływano Polaków z niemieckiej armii za pomocą ulotek do przechodzenia na sowiecką stronę, to ich liczba, służących w armii Berlinga, była znikoma. Do maja 1945 roku do LWP trafiło tylko 3 000 z 60 000 byłych jeńców z Wehrmachtu. W dużej mierze trafili oni właśnie do 3. Dywizji Piechoty, najbarwniejszej i najtragiczniejszej jednostki 1. Armii. Pozostali trafili do sowieckich obozów jenieckich jako ''element niepewny''. Nawet tych więc nie ocalono od obozów. Szansa na spotkanie jakiegoś "Gustlika" w LWP była mniejsza niż na mięso w parówkach.
* * *
Trzeba też wyraźnie podkreślić: LWP trapiły ogromne, masowe dezercje. W latach 1944-1945 z komunistycznego wojska zdezerterowało w sumie 25 000 żołnierzy! Było to w sumie aż 13 % całego stanu. Największa masowa dezercja miała miejsce w nocy z 12 na 13 października 1944 roku, gdy z 31. pułku piechoty uciekło 636 żołnierzy i oficerów. Pułk uznano za "zhańbiony" i rozwiązano.
2 marca 1945 r. z 2. batalionu 28. pułku uciekło 380 żołnierzy, tego samego dnia uciekło 70 kolejnych z I. Oficerskiej Szkoły Pancernej w Chełmie, a z Biłgoraja 1/2 maja - następnych 510. Ci ostatni podczas dezercji na odchodnym jeszcze zaatakowali lokalną siedzibę UB! W samym październiku 1944 roku uciekło z 2. AWP 3765 żołnierzy.
Poglądy "berlingowców" były jednoznaczne - była to chyba najbardziej antysowiecka formacja Polaków podczas II Wojny Światowej. Chyba tylko Narodowe Siły Zbrojne były tak antykomunistyczne. Podczas formowania 2. Armii na Lubelszczyźnie dchodziło nawet do manifestacji politycznych - w 8. Dywizji Piechoty żołnierze wywiesili transparent: ''Nie uznajemy bolszewickiego rządu w Lublinie. Niech żyje rząd londyński. Precz z komunizmem!".
Ale to nie było nic nowego: już podczas szkolenia w Sielcach w sierpniu 1943 r. z 1. Dywizji wydalono karnie sześciu żołnierzy i oficera za deklarację wierności rządowi londyńskiemu. Co najmniej 46 żołnierzy skazano na śmierć za "wrażą propagandę".
Członkowie organizacji podziemnych zresztą wspierali żołnierzy i zwalczali - całkowicie zresztą nielegalny - pobór, rozbijali RKU, zrywali afisze mobilizacyjne, rozrzucali ulotki. Komendant Okręgu AK Lublin, płk Franciszek Zuk, meldował w październiku 1944 r.: „Całymi kompaniami uciekają z bronią, inne nawiązują kontakt, gotowe do dezercji. Oficerowie sow. mówią o mającym nastąpić rozbrojeniu wojsk Berlinga". Bliźniaczy meldunek wystosował Okręg AK Kraków: „W wojsku lubelskim w olbrzymiej większości panuje przekonanie, że dojdzie do wojny z Rosją — z tęsknotą oczekuje się połączenia Armii Polskiej pod jednolitym polskim dowództwem z Londynu. Oficerowie sow. od batalionu w górę i specjalne oddziały czuwają nad prawomyślnością żołnierzy”…
Pozostawię te rozdzierające serce słowa bez mojego komentarza.
Dezercje pogłębiał fakt, że warunki panujące w ludowym Wojsku Polskim były tragiczne. Żołnierze nie otrzymywali ani mundurów, ani butów, długie miesiące chodząc w letnich ubraniach. Niektórzy nawet boso i bez bielizny. Nie było dla nich ani żywności, ani wody do picia i mycia. Te musieli sobie zdobywać sami w okolicznych wsiach. Mieszkali w ziemiankach, które musieli sobie wykopywać gołymi rękami, albo wprost pod gołym niebem. Nie było ani łóżek, ani koców, ani pieców. A przecież panowała jesień - deszcz i chłód, potem mróz i śnieg. Szerzyły się choroby, których nie było czym leczyć. Rekruci zamiast się szkolić, leżeli z zapaleniem płuc, wrzodami, stopą okopową w brudnych barłogach. Jeszcze w styczniu i lutym 1945 roku wielu żołnierzy z 2. Armii nie miało mundurów i szło na front po cywilnemu i w łapciach…
To była iście dziadowska, żebracza armia, nad którą żołnierze Polskich Sił Zbrojnych - wyposażeni według brytyjskich wzorców - załamaliby ręce. Zresztą po wojnie niektórzy dezerterzy z LWP zdołali uciec na zachód, do gen. Andersa i opowiadali o tych warunkach.
Dyscyplinę w wojsku wzmagano olbrzymim terrorem. Chociaż sądy 1. Korpusu/Armii do czerwca 1944 r. skazały tylko 49 żołnierzy, z czego tylko 3 na karę śmierci, to źródło terroru leżało gdzie indziej.
Złożona wyłącznie z funkcjonariuszy NKWD i SMIERSZ Informacja Wojskowa już w czerwcu 1944 r. przeprowadziła "oczyszczenie" szeregów 1. Armii z "elementów niepewnych". 548 żołnierzy aresztowano, a 462 kolejnych "rozpracowywano operacyjnie". "Elementem wrogim" byli przedwojenni oficerowie Wojska Polskiego, funkcjonariusze Korpusu Ochrony Pogranicza i Policji Państwowej, byli jeńcy niemieccy, byli żołnierze armii gen. Andersa, leśnicy, osadnicy wojskowi i skazywani za działalność polityczną. Było to ok. 5 tys. żołnierzy. Z 1. Armii - już po czystkach Informacji - latem 1944 roku zdezerterowało ''tylko'' 364 żołnierzy.
Po wkroczeniu na tereny Polski terror tylko przybrał na sile, między innymi w oparciu o niedorzeczne dekrety PKWN. Sąd wojskowy 2. Armii WP, urzędujący w znanej nam Kąkolewnicy k. Radzynia Podlaskiego, gdzie przetrzymywano ok. 2500 żołnierzy 2. Armii, ferował setki wyroków śmierci. Skazywano byłych żołnierzy AK i NSZ, zwolenników rządu londyńskiego, schwytanych dezerterów, przeciwników komunizmu... Szacuje się, że zamordowano tam od września 1944 roku do stycznia 1945 roku ok. 1800 żołnierzy 2. Armii. Uroczysko Baran, gdzie dokonywano egzekucji, nazywa się ''małym Katyniem''.
Warto też dodać, że wzorem sowieckim, w LWP istniały jednostki karne i zaporowe. W 1. Dywizji kompania karna powstała już w sierpniu 1943 roku. Do grudnia 1944 r. w 1. Armii powstało pięć kompanii karnych oraz dwie brygady zaporowe. Tak jak u Sowietów, polscy sztrafnicy byli kierowani do najcięższych i najbardziej krwawych zadań, co też spełniało funkcje dyscyplinujące.
* * *
Dr Kamil Anduła, w mojej ocenie obecnie najwybitniejszy badacz historii LWP, pisał tak:
„Gwałtowna rozbudowa Wojska Polskiego, która nastąpiła od połowy 1944 r. pod hasłami walki z Niemcami, była także formą kontroli nad patriotycznie nastawionymi mężczyznami w wieku poborowym, po to, aby nie zasilali oni zbrojnego podziemia niepodległościowego. Trudno zatem postrzegać „ludowe” Wojsko Polskie jako nic innego jak tylko filar władzy komunistycznej w niesuwerennej Polsce.”
* * *
W sumie, w końcu stycznia 1945 roku LWP liczyło 289 000 żołnierzy, z czego 41 000 oficerów. 18 996 oficerów LWP stanowili Rosjanie, oddelegowani do polskiej armii - stanowili oni w sumie 47 % oficerów i 70 % kadry dowódczej (w 1. AWP - 38 %, w 2. AWP - 56 %, w lotnictwie i oddziałach technicznych - 90 %, w wywiadzie - Informacji Wojskowej - 100 %). Z dowódców dywizji tylko jeden był Polakiem, a nie Sowietem (pułkownik, a potem generał Mikołaj Prus-Więckowski).
Ponieważ ani zaciąg ochotniczy, ani mobilizacja nie przyniosły spodziewanych efektów, sięgnięto po środki ostateczne - łapanki. W ten sposób, w styczniu 1945 roku wcielono przymusowo do LWP 27 486 uchylających się od poboru żołnierzy i oficerów. Było to dokładnie tyle, ile w ogóle poległo w szeregach LWP w okresie 1943-1945 (17,5 tys. zabitych i 10 tys. zaginionych). A mówimy tu o tylko jednej akcji!
Kolejnych 50 000 osób wcielono wiosną 1945 roku. W sumie, od sierpnia 1944 roku do maja 1945 roku do LWP wcielono 196 000 ludzi.
Ergo, miażdżąca większość żołnierzy LWP nie pochodziła z żadnych łagrów, czy tam innej Syberii, ani nie ''nie zdążyła do Andersa'', tylko została wcielona już w Polsce. Dobitnym tego przykładem niech będzie następująca historia:
''Przed mostem pontonowym (na Bugu) pułk (2. pułk ułanów) został zatrzymany i aparat polityczno-wychowawczy zorganizował wiec. Posypały się jak zwykłe w takich sytuacjach przemówienia. Któryś tam z mówców mocno podkreślał, że za chwilę wkroczymy na naszą ojczystą ziemię...
A wtem z szeregów ktoś wrzasnął:
- Jak to! Przecież my już dwa tygodnie jesteśmy na swojej ziemi!
Powstało małe zamieszanie. Prysła powaga wiecu. Żołnierze gruchnęli śmiechem. Kto był sprawcą zamieszania, nikt się nie dowiedział.''
Historia ludowego Wojska Polskiego nie jest ani piękna, ani chwalebna, ani szczęśliwa. Nie przypomina niczym sielskich opowiastek z ''Czterech pancernych'' i innych PRL-owskich filmów. To historia tragiczna, smutna i mroczna - chyba najbardziej ze wszystkich polskich formacji podczas II Wojny Światowej.
Za: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0 #berling #armiaberlinga #lwp #historia #iiwojnaswiatowa #zsrr #wojsko #ciekawostki
