Kilka lat temu miałem przyjemność poznać żeglowanie po Mazurach. W tym roku udało się spędzić czas na morzu (przy Korfu) i mam pewne #rozkminy


Zacznijmy od tego, że nie lubię wody (chyba, że codziennepiciu) i w pewnym sensie boję się wody. Dodatkowo lekki stopień klaustrofobii.

Z ostatniego powodu kompletnie nie odpowiadała mi łódka mazurska (nie pamiętam modelu, standardowa wielkość).


Głównie minusy, które mnie wtedy nie przekonały do ponownego pływania po jeziorze:

- spanie z kilku powodów 2/10

- konieczne opróżnianie WC na lądzie

- dodatkowo ograniczona przestrzeń przez stół centralnie po środku (gdzie chowa się miecz)

- ruchomy miecz sam w sobie, wciągany manualnie

- składanie masztu

- kotwica też manualna

- w zależności od pogody podczas samego pływania częste zmiany kierunku (zwrot przez sztag)

- polska pogoda, która może być różna


Jeżeli chodzi o przyjemne aspekty to dużym plusem jest możliwość stania na dziko z ogniskiem i stosunkowo niski koszt takiego urlopu.

Oczywiście moje minusy mogą być dla innych plusem


To teraz porównanie do morskiego jachtu:

+- spanie bardziej komfortowe, większe kabiny

+- zawartość z WC jest wypompowywana do morza (kiedy jesteśmy w miarę daleko od brzegu), eko

+- w salonokuchni dużo mniejsza klaustrofobia i lepiej rozmieszczone meble (brak stołu po środku), w przypadku katamarana to już całkiem high life

+- nie ma miecza, jest za to obciążający kil z którym nie trzeba nic robić (jedynie sprawdzać, czy przy brzegu nie jest za płytko)

+- nie ma składania masztu, nawet jeżeli jacht posiada taką funkcję to nie ma po co go składać

+- nie tak częste zmiany kierunku dzięki większym dystansom

+- opcja prysznica na łódce, chociaż w łazience mało komfortowe


W tym przypadku nie staniemy na dziko bezpośrednio przy brzegu (czyli pomijając płatne mariny), ale stojąc na kotwicy ma się bardzo ładne widoki.


Ogólnie potrafię zrozumieć dlaczego ludziom może się podobać zarówno pływanie np. po Mazurach jak i po morzu. W moim przypadku jednak ciągle mam tylko uczucie, że już się nie mogę doczekać kiedy będę na lądzie Na obu wyjazdach nie miałem choroby morskiej, jedynie chorobę lądową. Różowa za to na morzu pięknie się pochorowała. Pewnie kiedy widzi się w tym wszystkim przygodę i chce się aktywnie sterować i bawić linami to całość faktycznie może być hobby nr. 1. Na wyjazdach lubię dużo chodzić i zwiedzać, ale po całym wysiłku mieć dużo przestrzeni i warunków na odpoczynek, a na jachcie czuję się przez większość czasu uwięziony.


Ale po co to w ogóle piszę?

Jak ktoś jeszcze nie pływał to nadal polecam spróbować xD najlepiej wyrobić sobie zdanie, szczególnie, jeżeli macie w znajomych/rodzinie kogoś ogarniętego z patentem. Mi już wody wystarczy


#zeglarstwo

6e33ddbf-0131-4594-bd62-4ddb12afe176

Komentarze (2)

fisti

Dzięki za wpis :) Bardzo lubię żeglować po Mazurach i faktycznie, wszystkie Twoje minusy są dla mnie plusami :D

Jest też "trik" z toaletą taki, że się jej nie używa, a całe pomieszczenie robi za składzik na kamizelki, napoje, grill, gabarytowy prowiant.

nobodys

@fisti pływając z kobietami nie było łatwo zrezygnować nawet z takiej toalety do tego jeszcze jedna miała problemy z brzuchem.. opróżniania po prawie tygodniu nie zapomnę nigdy xD

Zaloguj się aby komentować