Jako dzieciak tego nie zauważasz bo przecież Spider-Man kocha Mary Jane, wiadomo że jest jego wymarzoną duperką. Oprócz tego przecież Peter jest frajerzyną w pinglach a Mariolka królową balu, co to się z kapitanami drużyny umawia a nie z członkami szkolnego kółka fotograficznego i Ligi Przyjaciół Przyrody. Potem zdajesz sobie sprawę z czegoś co ci umknęło. Piotras miał za sąsiadkę rakietę Urszulkę, która była zapatrzona w niego jak w obrazek, piekła mu ciasta, była bardzo miła i uprzejma. W dodatku była córką bogatego ży... tego no żażądcy budynku, do którego należała kamienica gdzie Peter mieszkał. A Marycha? Ło baben, co za festiwal spierdolenia.
-
chodzi z toksycznym osiłkiem, który znęca się nad jej niby przyjacielu a ona ma to gdzieś
-
kiedy chodzi już z Dżejmsonem robi to tylko żeby wykorzystać związek do wywołania zazdrości w Peterze
-
przyjmuje oświadczyny od typa, którego nie kocha byle Peter miał ból dupska
-
zdradza swojego narzeczonego, a co gorsza ona inicjuje tę zdradę
-
odwala szopkę ze ślubem żeby poniżyć porządnego chłopa, co go i tak już wykorzystała, przy ołtarzu dla atencji
Mary Jane to była toksyczna atencjuszka bez skrupułów czy moralności. Coś na poziomie tej rudej z Titanica, co upokarzała zakochanego w niej narzeczonego przez całą podróż narzeczeńską po czym zdradziła z bezdomnym.
#komiksy #filmy #marvel #rozkminy #nostalgia
