@moll Oceny 1-6 zaczynają się od 4 klasy i wtedy już jest trochę więcej pracy, ale nadal mniej niż w zwykłej szkole. Wf, plastykę, muzykę organizujesz dziecku bezszkolnie, na zasadzie jak kto chce i ma ochotę. Nikt cię z tego nie rozlicza (znam sporo dzieci ED w szkołach muzycznych, moja się sama nauczyła gry na ukulele, rok śpiewała w zespole harcerskim, dużo rysuje, ale nie uprawia sportu, woli zwykły ruch). Na przykład w klasie 4 mamy 6 egzaminów do zdania od października do końca maja. My sobie zaplanowaliśmy tak, że młoda uczy się blokowo. Jeden przedmiot nauka i potem zdany egzamin, drugi przedmiot nauka i zdany egzamin. To zajmuje góra godzinę dziennie i to przy założeniu ambitnego planu "minimum 80%". Póki co udało się zaliczyć większość na ponad 90, ale to były te łatwiejsze. Ja jej tych procentów nie narzucam, ona sama chce. Nie musi. Ustaliła sobie zdanie na minimum tylko angielskiego, bo wie, że jest potrzebny, ale go nie lubi i nie potrzebuje. Różne przedmioty mają różny zakres podstawy, zależy też od unikalnych zdolności dziecka. Moja się sporo interesuje biologią i programowaniem, więc te dwa przedmioty zdała niemal z marszu. Na historię na ustny zrobiła projekt, co jej podbiło ocenę, bo samodzielne projekty na ogół są oceniane wyżej niż tylko wyklepanie pytań. Lektury znała w większości z wcześniejszych lat, więc audiobookiem załatwiliśmy tylko Pana Kleksa i z głowy. Ona uczy się akurat tak, że zamiast kart pracy robi często egzaminy testowe i uczy się też podczas robienia projektu. Stara się w naukę wplatać swoje zainteresowania cyfrowe (planuje zostać grafikiem komputerowym). Do 6 klasy łatwizna. Dopiero od 7 klasy jest więcej nauki, ale im dłużej dziecko jest w trybie nauki pozaszkolnej, dobrze się w tym czując (ED nie jest dla każdego), tym bardziej jest samodzielne. Uczy się tworzyć strategie, zarządzać swoim czasem, szuka źródeł i uczy się je weryfikować. My jesteśmy potrzebni tylko czasami, żeby coś wyjaśnić "na skróty". Mam ten luksus posiadania zdolnego dziecka, które w szkole się po prostu nudziło, a nie było gotowe emocjonalnie do posłania rok wyżej. Więc to trochę wygląda jak indywidualny tryb. Rozszerzamy to, co jej potrzebne, olewamy to, co niepotrzebne. Zysk - dużo wolnego czasu, wysypianie się, możliwość podróżowania cały rok i przebywania na świeżym powietrzu. Trudne są zimy, gdy często ludzie chorują i trudniej się spotkać. Ale staramy się bywać regularnie w różnych miejscach, gdzie ich można spotkać. Najważniejsze to mieć kontakt z prawdziwym życiem. Jeździmy pociągami, chodzimy do sklepu, do biblioteki, do klubu planszówkowego, jeździmy czasem do Warszawy na śpiewanki (córka też robi zakupy sama, chodzi też sama po mieście na odcinkach, które zna, np. do znajomej lub na zajęcia dodatkowe). Czasami organizuję spotkania w knajpach lub ogniska dla rodzin z edukacji domowej, gdzie się można lepiej poznać. Sporo dzieci należy do harcerstwa, u nas się od tego roku to skończyło (zuchy), ale może za parę lat wróci. Z płatnych zajęć dodatkowych ma tylko astronomię u Maćka Lewowickiego (na zoomie, niezależne od szkoły, po prostu koleś ma talent). To jedyny zdalny element w naszym życiu poza egzaminami przez internet i platformą z ćwiczeniami. Gdybyśmy nie chcieli komputerów, to byśmy byli w innej szkole, gdzie egzaminy są stacjonarne. W ogóle to jest dużo szkół przyjaznych ED i mają różną ofertę. Nam podpasowała Chmura, ale z popularnych jest jeszcze słynna grupa MMS (Montessori Mountains Schools) i Moracz (im. Moraczewskich), czy szkoły Benedykta. Jest jeszcze Elementarz i platforma CND, która podpisuje umowy z różnymi szkołami prywatnymi. Ostatnio Tomasz Tokarz testuje też bardziej lokalną szkołę z platformą cyfrową YouSchool. Rynek się rozwija w ogromnym tempie, dlatego PIS robi co może, żeby to powstrzymać. Raczej się nie uda.