Hedonistyczna adaptacja, zwana również hedonistyczną bieżnią, następuje, gdy radość i początkowa euforia związane z nowymi rzeczami przemijają, a my – chcąc osiągnąć ten sam poziom szczęścia – pożądamy coraz więcej, coraz to lepszych przedmiotów. Ten proces adaptacji jest normalny i powszechny; kiedy przemija urok nowości, dotychczasowy obiekt pożądania powszednieje i staje się zwykłym elementem codzienności. Istnieją ważne ewolucyjne powody, dla których jesteśmy zaprogramowani w ten sposób, to nie jest wada w naszym „projekcie”. Gdyby nasze reakcje emocjonalne z czasem nie traciły na intensywności, nie moglibyśmy odróżnić bodźców istotniejszych (nowe i ważne wydarzenia) od tych mniej istotnych (stare wydarzenia, które powinny przeminąć). Gdyby nie następował w nas proces oswajania nowych bodźców, bylibyśmy przeciążeni emocjami i niezdolni do dokonywania zmian, a w rezultacie – do przetrwania.
Jednak poziom adaptacji hedonistycznej, na jaki weszliśmy, jest zdecydowanie zbyt wysoki: na fali przelotnych mód kupujemy rzeczy, które po kilku użyciach lądują na wysypisku. Zaopatrujemy się w Ikei lub innych sieciówkach w tanie meble i sprzęty gospodarstwa domowego, które nie są trwałe, i trzeba je co roku wymieniać. Nakręcamy się na najnowsze technologie, które szybko stają się przestarzałe, bo ich producenci muszą skłonić konsumentów do kupowania kolejnych, a ci to robią, choć tak naprawdę ich nie potrzebują. Niby żyjemy w dostatku, ale wszystko, co mamy, jest kiepskiej jakości i z dnia na dzień się pogarsza.
Brigid Delaney, Zachowaj spokój
#stoicyzm

