Granice „grzecznego dziecka”


Wiele mówi się o granicach, jak to warto je mieć, żeby nie dawać ich naruszać i w ogóle. Wtrącę tu swoje kilka groszy, bo jestem z tej strony, której granice były co najmniej naruszane.


Od kiedy pamiętam miałem problem z granicami.
Gdzieś do 6-7 roku życia nie odczuwałem głodu, z najedzenia, albo nie potrafiłem go odczuć. Pamiętam nawet sytuację, w której zapytałem jak odczuwa się głód, gdy poczułem go pierwszy raz świadomie. Zawsze jednak byłem „niejadkiem”, który „nie wstaniesz od stołu dopóki nie zjesz” albo „nie po to tyle stoję przy garach żebyś zimne jadł”* tudzież inne podobne teksty. Byłem zatem zmuszany do odpuszczania swoich granic pod tytułem „nie jestem głodny”.
Zdarzyło się kilka razy, że gdy czegoś nie chciałem zrobić dla kogoś, to byłem „nieużytkiem”.
[* swoją drogą ciekawe jest, że w wielu domach padały podobne słowa, choć nikt nie spisał księgi wyrzutów słowno-kuchennych ]


Generalnie mam takie odczucie, że nie liczyło się moje zdanie i nastąpiło to tak wiele razy, że… właściwie nie przeszedłem buntu nastolatka. Gdzieś od gimnazjum postanowiłem, że nie będę sprawiał rodzicom więcej kłopotów niż mają i będę bezkolizyjny. Dla nich na pewno super, dla mnie z dłuższej perspektywy gorzej.


W testach MBTI wychodziła mi asertywność, w życiu… nie do końca. Jeśli sytuacja wymaga obrony własnych granic albo ich stawiania, to jest to bardzo trudne w czasie rzeczywistym, bez logicznego kalkulowania. Dlatego też moja była miała łatwe zadanie, by wspiąć się na szczyt mojej głowy, umościć tam gniazdko, sterować i wyrzucić kukiełkę, kiedy się znudziła.

Nie powiem, pojawia mi się jakiś intuicyjny sygnał, że coś jest nie tak, gdy ktoś depcze mi po odcisku. Szkopuł w tym, że jest słabo wyczuwalny i mu nie ufam. To zaufanie będzie tematem następnego wpisu.


#refleksjemacgajstra #psychologia #refleksje #samorozwoj #emocje #zycie #doswiadczenia #psychoterapia

Komentarze (3)

AndrzejZupa

@macgajster Dobra wrzutka jesii chodzi o stawianie granic. Szacunek.


Rozumiem ten"czas rzeczywisty" bo też zawsze mam/miałem z tym problem (adresowanie just in time jak jest np "szczera rozmowa" z drugą stroną, na szczęście coraz mniej.


Piję do tego: "- Jeśli sytuacja wymaga obrony własnych granic albo ich stawiania, to jest to bardzo trudne w czasie rzeczywistym, bez logicznego kalkulowania".


To nie jest łatwe, ale da się to wytrenować...właśnie z trenerem/terapeutą/randomem, który ma jakie tam pojęcie. ¯\_(ツ)_/¯


Tutaj idziesz zbyt ogólnie i zachowawczo bo być może nie chcesz odkrywać całej talii kart...coś Cie tam blokuje IMO (ciekawe, że z małej litery "była" - szacunek do siebie?): "- Dlatego też moja była miała łatwe zadanie, by wspiąć się na szczyt mojej głowy, umościć tam gniazdko, sterować i wyrzucić kukiełkę, kiedy się znudziła."


IMO..nikt tego nie rozbierze na podstawie ogólników. Widze, że to jest "wrzód na d⁎⁎ie", ale mozliwe, że obchodzisz go zbyt szeroko - weź coś wincyj do ew. "dializy". Nie naciskam..feel free.


BTW...To jest problem relacji baby-chłopy. Popatrz na to z mojej perspektywy:


Dziel sie nawet "słabym" doświadczeniem życiowym, być może nawet w Twojej opinii porażką (A w opinii tych z którymi sie odważysz podzielić już nie do końca). Dużo ludzią może na tym skorzystać. Na przykład tacy, którzy jeszcze nie zidentyfikowali "problema".


Ja tak mam...dzielę się swoim gunwo skillem. Czasami mi dziemkują (bo zanotowali "progress").


Tylko tyle i asz tyle.

#psychologia

#relacje

#kujawskopomorskie

#patologia

#glupiehejtozabawy w odkrywanie siebe.

macgajster

@AndrzejZupa

ciekawe, że z małej litery "była" - szacunek do siebie?

Nie znam się na języku, ale nie widzę potrzeby żeby była z dużej ¯\_(ツ)_/¯ Wolę szacunek oddawać nie dużą literą, a treścią, podejściem.
Co mi po "Ty taki, owaki!", kiedy można też napisać "ty, stary, współczuję, jeśli czegoś potrzebujesz powiedz"?


Byłej nie chce mi się za bardzo odgrzebywać z pamięci. To był dla mnie czas dużego stresu, niepewności, nic przyjemnego. Ona wykorzystała umiejętnie moje skrzywione mechanizmy, mogła je podkręcić, ale nie jest ich źródłem stricte. Mogę też odnosić się do tylko jednej byłej, bo więcej nie ma


Udawała albo była poszkodowana psychicznie przez rodziców, więc podchodziłem do niej pobłażliwie i wspierająco. Nie stawiałem na siebie, bo chciałem pomóc jej.

Po dość krótkim czasie (na oko, z pamięci, 4-5 miesięcy od rozpoczęcia związku) zrobiła się agresywna słownie w postaci wyrzutów "ty mnie nie kochasz". Trudno z czymś takim polemizować, bo to stwierdzenie. Ja nie byłem w stanie jej zrozumieć mimo jej wywodów (1-2 godziny omawiania), a ona nie potrafiła mi przekazać esencji. Takie sytuacje zdarzały się co 2-3 tygodnie, a po każdym fochu był z tydzień ciszy.

Za każdym wywodem zmniejszałem się do roli dziecka, które również takiego "karcenia" słuchało, tylko od rodzica. Schemat powtórzył się, były ku temu dobre warunki.


Teraz wiem, że po dwóch latach, kiedy nawet doprowadziłem do rozstania, to był idealny moment żeby zostawić ją trwale. Miałem po prostu dość, byłem zmęczony. Tylko szloch, jaki odprawiła wbił mi się w głowę. Jak to - ja to spowodowałem? Trzeba ratować sytuację i niewiastę! W końcu tylko ja mogę ją uleczyć!

AndrzejZupa

@macgajster chuj z nią. Kolejny toksyk na śmietniku! #czujedobrzeczlowiek

Zaloguj się aby komentować