Fotografia (8)
Zdjęcie to przedstawia grupę ludzi, która na jednej z ulic Teheranu stoi na przystanku autobusowym. Na całym świecie ci, którzy oczekują na autobus, wyglądają podobnie, to znaczy mają ten sam apatyczny i zmęczony wyraz twarzy, tę samą postawę odrętwienia i kapitulacji, to samo zmętnienie i niechęć w spojrzeniu. Człowiek, który kiedyś dał mi tę fotografię, zapytał, czy widzę na niej coś szczególnego. Nie, odparłem po namyśle, nic takiego nie widzę. Powiedział na to, że zdjęcie zostało zrobione z ukrycia, z okna po przeciwnej stronie ulicy. Mam zwrócić uwagę, mówił pokazując mi fotografię, na faceta (wygląd urzędnika niższej rangi, żadnych znaków szczególnych), który stoi blisko trzech rozmawiających mężczyzn i ma ucho wycelowane w ich stronę. Ten facet był z Savaku i pełnił zawsze dyżur na tym przystanku, podsłuchiwał ludzi, którzy czekając na autobus rozmawiali czasem o tym i owym. Treść tych rozmów była zawsze byle jaka. Ludzie mogli mówić tylko o rzeczach obojętnych, ale nawet poruszając sprawy obojętne należało wybrać taki temat, aby policji trudno było dopatrzeć się w nim znaczącej aluzji. Savak był wrażliwy na wszelkie aluzje. Kiedyś w upalne południe przyszedł na przystanek starszy, chory na serce mężczyzna i powiedział z westchnieniem - jest tak duszno, że nie ma czym oddychać. No właśnie, podchwycił zaraz ten dyżurujący Savakowiec przysuwając się do znużonego przybysza, robi się coraz duszniej, ludziom brakuje powietrza. Oj, to prawda, potwierdził starszy, naiwny człowiek trzymając się za serce, takie ciężkie powietrze i ta straszna duchota! W tym momencie Savakowiec zesztywniał i powiedział sucho - zaraz pan odzyska siły. I nie mówiąc nic więcej zaprowadził go do aresztu. Obecni na przystanku ludzie przysłuchiwali się wszystkiemu ze zgrozą, ponieważ od początku ocenili, że starszy, schorowany człowiek popełnia niewybaczalny błąd używając w rozmowie z kimś obcym słowa - duszno. Doświadczenie uczyło ich, iż należy unikać głośnego wymawiania słów w rodzaju - duszność, ciemność, ciężar, przepaść, zapaść, bagno, rozkład, klatka, krata, łańcuch, knebel, pałka, but, brednia, śruba, kieszeń, łapa, obłęd, a także czasowników z rzędu - położyć się, leżeć, rozkraczyć się, upaść (na głowę), marnieć, słabnąć, ślepnąć, głuchnąć, pogrążać się, a nawet takich zwrotów (zaczynających się od zaimka coś) jak - coś tu kuleje, coś tu nie gra, coś to nie tak, coś tu trzaśnie, bo wszystkie one, te rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki i zaimki, mogły stanowić aluzję do reżimu szacha, a więc były semantycznym polem minowym, na które wystarczyło wdepnąć, żeby wylecieć w powietrze. Przez moment (ale trwał on krótko) w ludziach stojących na przystanku zrodziła się następująca wątpliwość - czy aby ten schorowany też nie jest Savakowcem? Bo skoro skrytykował reżim (przez to, że w rozmowie użył słowa - duszno), czy nie oznacza to, że wolno mu było krytykować? Przecież gdyby nie miał do tego uprawnień, zachowałby milczenie albo mówił o rzeczach przyjemnych, na przykład o tym, że świeci słońce i autobus na pewno nadjedzie. A kto miał uprawnienia do krytyki? Tylko Savakowcy, którzy prowokowali w ten sposób nieostrożnych gadułów i prowadzili ich potem do więzienia. Wszechobecny strach pomieszał ludziom w głowach i taką rozbudził podejrzliwość, że przestali wierzyć w uczciwość, w czystość i w odwagę innych. Przecież sami uważali się za uczciwych, a jednak nie mogli zdobyć się na wyrażenie sądu, na żaden rodzaj oskarżenia wiedząc, jak bezwzględna czeka za to kara. Jeżeli więc ktoś atakował i potępiał monarchę, sądzili, że musiał być chroniony szczególnym przywilejem i działać w złej intencji: chciał wykryć tych, którzy mu przytakną, żeby potem ich zniszczyć. Im ostrzej i trafniej wyrażał skrywane przez nich poglądy, tym bardziej wydawał się podejrzany i tym gwałtowniej odsuwali się od niego, przestrzegając najbliższych - bądźcie ostrożni, to niepewny facet, jakoś zbyt śmiało sobie poczyna. W ten sposób strach odnosił swój triumf - z góry skazywał na nieufność i potępienie tych, którzy działając z najlepszych pobudek chcieli przeciwstawić się przemocy. Doprowadzał umysły do takiego zwyrodnienia, że gotowe były upatrywać w śmiałości - podstęp, w odwadze - kolaborację. Tym razem jednak, widząc, w jak brutalny sposób Savakowiec prowadzi swoją ofiarę, ludzie z przystanku uznali, że ów, schorowany człowiek nie mógł mieć związków z policją. Wkrótce zresztą obaj zniknęli im z oczu, ale pytanie - dokąd poszli? musiało pozostać bez odpowiedzi.

#ksiazki #kapuscinski #szachinszach #cenzura #iran
AndrzejZupa

Ale gdzie to zdjęcie

cec

@AndrzejZupa ( ͡° ͜ʖ ͡°)

HollyMolly

@cec Zdaje się, że w książce padały odpowiedzi na pytanie z końca tekstu - były wymienione tortury, jak podgrzewanie na blasze na przykład.

Szach, dobry ziomek Amerykanów.

Zaloguj się aby komentować