Ej bo tak sobie myślę. Ze chyba trochę coś się odpierdala. Popatrzcie na to tak:
Każdy naród ma jakieś swoje własne zasoby, którymi cały czas handlował lokalnie. Teraz mamy pewne dobra narodowe jakimi są rzeki (narazie trochę zanieczyszczone), strumyki, jeziora i bagna. Do tego mnóstwo pół zielonych (jak się np. Z miasta do miasta). Do tego mamy jakieś tam zapasy węgla no i przemysł.
Najważniejszymi z nich wszystkich jest woda i nasze rolnictwo. Bo w razie czego, najgorszego kryzysu jakiego widział świat (kryzys niedoboru wody na świecie) będziemy mieć co żreć.
Co na razie nam nie grozi (może w nieco dalszej przyszłości)
Problem w tym, że nasze stocznie ledwo stoją, woda otruta, a teraz i rolnikom się oberwało ale w razie czego jako państwo mamy jakieś tam jeszcze rezerwy.
Ale na ten moment... Spójrzcie na politykę. Ostatnio nieźle nasi rolnicy dostali w pizde.
Rząd PiS perfidnie wpuścił na rynek to zboże.
Przecież oni nas niszczą. Sprawiają, że sąsiednie kraje nas wykupują, do tego karmimy się nieco niepewnym zbożem. Mamy coraz mniej żarcia, do tego robi się coraz droższe. A to nie jest dobra sprawa. Dodatkowo odpierdalają się tu takie cyrki że to głowa mała.
Czy to nie jest aby najlepszy moment aby w końcu się wkurwić? Czy też po prostu dalej sobie będziemy patrzeć co się odpierdala w naszym kraju?
Ja szczerze mówiąc, rozwijam się, edukuje. Na razie idzie dobrze. No i pieniądz jest w miarę.
Próbowałem dołączyć choćby do "protestu kobiet". No i guano z tego wyszło. Bo z zwykłym "j⁎⁎ać PiS" zjednoczyło się tyle ludzi że ledwo brakowało nam do celu.
A tu nagle jeb. Jak z karabinu maszynowego, leciały inne argumenty. Które od razu rozjebaly całą inicjatywę.
Ja chciałem przykładowo protestowałem początkowo odnośnie tego przepisu aborcyjnego.
Ale miałem własne zdanie na ten temat.
Hasło "j⁎⁎ać PiS" mi się najbardziej spodobało. To było proste hasło trafiające prostu w sedno. I miałem nadzieję że jednak w końcu ten rząd zostanie po prostu obalony.
Ale tak się jednak nie stało...
Ja nie wiem co dokładnie się dzieje, ale z dnia na dzień jest coraz gorzej.
Do tego nie potrafimy znów wspólnie się zebrać.
Czasem mam wrażenie że polacy to już niewolniczy naród.
Raz pojedzie sobie do roku na wakacje na kredyt. Musi liczyć budżet od 10-go do 10-go.
No i jakoś to leci.
Do tego nasza edukacja coraz bardziej leży. Wcześniej leżała raczej na dobrym poziomie. Ale teraz przy tak nisko opłaconych nauczycielach? Do tego rozpowszechniająca się w szkole patologia skutecznie uniemożliwia rozwój jednostek bardziej "mądrych". W mojej definicji to takich co mają nieszablonowe myślenie.
Ponad to zaczynamy się coraz bardziej kłócić zwłaszcza z rodziną. A o co? Pieniądze xD.
Przecież to jest tak głupie że szkoda gadać.
Pieniądze są przecież polskie. Ile tak naprawdę jest wart złotych w postaci chleba wyprodukowanego tylko w Polsce?
To samo tyczy się wody pitnej.
Jeśli państwo posiada zabezpieczone lokalną infrastrukturę, piecze nad wodą, oraz działające rolnictwo które wykarmi cały kraj (w momencie gdyby hipotetycznie, nagle zniknęły wszystkie kraje w ogół nas) wtedy polski złoty w ramach równowagi ekonomicznej ze względu na lokalny popyt/podaż jaką miałby cenę?
Ile warte by były nasze wodociągu?
Jak byłyby konserwowane i recyklingowane produkty z źródeł nieodnawialnych?
No i najważniejsze: jak to by było po kilku latach? Czy sami dalibyśmy radę przetrwać?
Kraj powinien być totalnie niezależny od innych krajów w taki sposób, by w razie najgorszych kataklizmów mógł przetrwać.
Nie możemy jako naród doprowadzić do tego by nasze lokalne zasoby były wysyłane, w momencie kiedy nam ich brakuje. Tyczy się to rolnictwa, wody, lasów, zasobów (nieodnawialne) i innych rzeczy jakie potrzebujemy do rozwoju.
Tymczasem.. nie wygląda na to aby przeciętnego Polaka stać było na węgiel (gdyby go teraz potrzebował)
Teraz rozwinęliśmy się i mamy bloki mieszkalne, wraz z ogrzewaniem miejskim.
Co będzie jeśli teraz nagle podskoczy cena gazu? Nagle w kotłowni miejskiej, która w jakiś sposób trzeba zasilać (np. węgiel, gaz) okazuje się że wytwarzane ciepło musi podrożeć bo żeby grzać tak samo jak wczoraj, musi zapłacić więcej kasy za ten surowiec, by ocieplić nam mieszkania. A jeśli płaci tej kasy już na styk? (Tak by wystarczało, do czasu kiedy np. Zaczyna brakować forsy dla pracowników?).
Wtedy koniec końców ciepłownia podwyższy ceny nam, przez co będziemy coraz więcej płacić za wodę, ogrzewanie i jedzenie.
Do tego wskoczą prywaciarze, ale zagraniczni. Którzy kupią to za każdą cenę jeśli się im na to pozwoli.
Krótko mówiąc póki co. Nie zapowiada się u nas najlepiej. Ale w zasadzie póki co dajemy jeszcze radę. Tylko nie możemy dopuścić do tego by nas okradano. Musimy wspólnie troszczyć się o naszą Polskę.
A tymczasem. Na coraz mniej nas stać, wszystko coraz droższe. A nasze pokolenie nie ma nawet własnego mieszkania, nie mówię o tych szczęśliwych co dostali mieszkanie w spadku (i powinniśmy się z tego cieszyć, mniej mieszkań do zbudowania).
Jeśli naprawdę jesteśmy już narodem niewolników, który pogodził się z byciem je⁎⁎⁎ym, no to trudno. Ale jak dla mnie nadzieja może jeszcze jakaś jest. Może nie ma aż tak źle?
Tymczasem z dnia na dzień jest coraz gorzej.
Jesteśmy jeszcze zdolni się razem wkurwić? Czy też pozostaniemy j⁎⁎⁎ni w d⁎⁎ę z każdej strony jako niewolnicy? Co o o tym myślicie?
"J⁎⁎ać PiS"
Jeśli będzie jakiś następny protest w Kato odnośnie prostego hasła "j⁎⁎ać PiS". To się przejdę. Ja jestem zbyt nieśmiały póki co by zorganizować jakiś protest. Ale wciąż nad tym pracuje

