Dziś żarcik mi wyszedł. #taxicoolstory #coolstorytaxi
Od rana pod sklepami i na stacjach benzynowych, widać było naganiaczy na jakieś akcje charytatywne. Pomóż dzieciom w Gazie, wpłać na pieski i kotki, walka z rakiem piersi itp Nie mówię, że wspierania takich akcji jest złe, sam wpłacałem przez długi okres na zwierzaki ale wyraźnie widać, wysyp naganiaczy na miesięczną subskrypcję na cele charytatywne. Podjęłam pod Shella kupić wodę i burgera i widzę, że stoją dwa ludki. Panna nawet ładna z buzi tylko, że hulahop by na nią pasowało i koleś w okularkach, wyglądający trochę jak wyjęty z planu listy Shindlera. Ubrani w zielone kubraczki i wyposazeni w przenośne biurko i szyld „Michael’s Cancer support” Jakiś kompletny noname jeśli chodzi o akcje charytatywne. Ten „cancer support” (chodzi o wspomaganie walki z rakiem dla tych co w szkole mieli rosyjski albo jak ja francuski) podsunął mi pomysł. Mijam ich, patrzę lasce w oczy i mówię: „serio wspieracie raka? Wiecie ile osób zabija co roku? To straszne” i wszedłem do sklepu. Wychodzę i widzę, że panienka kieruje się w moją stronę, myślę „o ho, będzie ciekawie” a ona się mnie pyta czy rozumiem czym oni się zajmują. Bo ona myślała na początku, że żartuje ale nie jest pewna i chciała by się upewnić, że wiem że oni pomagają. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że oczywiście ale mam takie mroczne poczucie humoru i doceniam, że zrozumiała żarcik. Mówię jej, dziś mało kto ma poczucie humoru i wszyscy się łatwo obrażają. Np. Niedawno wiozłem taką starszą pare. Pytam się jak się podobało, czy to pierwszy raz w tej okolicy, skąd są? I jak usłyszałem, że z Izraela, to spytałem się czy urządzili sobie wakacje od zabijania dzieci w Gazie. Mina milczącego kolesia świadczyła chyba i tym, że on to jest na przepustce z IDF, ona natomiast zrobiła oczy jak £2 i parsknęła śmiechem. Aby nie wdawać się w dalsze dyskusje, pomachałem prawą ręką nad głowa i odjechałem.
#heheszki


