Dzień dobry wieczór się z Państwem,
Sądząc po średniej wieku jaką udało mi się zaobserwować na ostatnim #hejtopiwowarszawa, to większość z Państwa może nie pamiętać czegoś takiego jak paczki z Ameryki. A ja, ze względu na swój wiek, jeszcze pamiętam. Jak przez mgłę, ale jednak. Pamiętam jakie to w domu było święto. Pamiętam słodycze. Pamiętam kosmetyki. Nawet pieluchy dla rodzeństwa i za duże ubrania... Dzisiaj, kiedy obserwuję w mediach, ale również za pośrednictwem przekazów bezpośrednich, co się dzieje za oceanem - tam, gdzie aktualnie żyje moje młodsze (choć już nie takie młode) rodzeństwo, w osobie mojego jedynego brata - nie sposób jest mi pozostać obojętnym. Dlatego biegnę pakować dary do pudła, a Państwa zostawiam z poniższym wytworem. W jakże ciekawych czasach przyszło nam żyć...
Przewrotność losu
W samolot wsiadł kiedyś mój brat do Ameryki,
Bo życie tam lepsze (tak mówią statystyki),
Urządził się szybko od ojczyzny daleko:
Ślub, praca, samochód, aż wreszcie - alleluja!
Zadzwonił z nowiną: "Zrobiłem z Ciebie wuja!"
Dom jeszcze nabył - za dolary, z hipoteką...
I żyli tak sobie spokojnie w tym domu,
Na suburbiach miasta, nie wadząc nikomu,
Korzystali z życia na wysokiej stopie,
I razem wciąż snuli plany wieloletnie,
W amercian dream'ie pławiąc się kompletnie.
A za oceanem - pożar w Europie...
Lecz zasiadł imć Donald w Białym Domu na tronie,
Sielanki znienacka zadekretował koniec,
Kraj doprowadzając do totalnej demolki,
Aż nagle na pólkach wszystko strasznie zdrożało.
Więc wyślę bratu - by mu się przeżyć udało,
Złotówki w kopercie, i jaj ze trzy worki...
#zafirewallem #nasonety #diriposta