Dzień dobry Państwu! Kolejny wiersz przyniesłem, wiersz z rodzaju wierszy porannych, to znaczy takich, z którymi czasami się budzę i one już są – chcą być napisane i wystarczy je tylko lekko doszlifować. Wiersz ten jest o tym, o czym napisano już wiele innych wierszy (jak choćby ten pana Tadeusza Różewicza , który tak bardzo mi się podoba – wiersz, nie pan Różewicz), jak również eksploatowano go w prozie (jak choćby ta myśl pana Charlesa Bukowskiego, którą zapisał w powieści Kobiety: „Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo.”). Wiersz napisany trochę na podstawie własnych doświadczeń, doświadczeń co prawda z przeszłości (i to dość odległej), ale jednak własnych. Bo, jak to w tekście Sznurek , napisał pan Piotr Bukartyk: „dzisiaj tego już nie robię, ale lubię powspominać sobie”. No i faktycznie, lubię powspominać sobie, a wspominam jednakowo blaski i cienie opisanego tematu i na podstawie tych wspomnień dochodzę do wniosku, że lepiej jest się jednak budzić z wierszem niż z bólem w głowie. A więc – proszę bardzo:


***


Chyba


A kiedy rano boli cię głowa

to skutek twoich wczorajszych błędów;

to jakby zawał tysiąca pował,

bo łeb pulsuje od skroni do zębów.


Bo flaszka pękła nim żeś się obejrzał

a była to (chyba) czysta na lodzie,

i w denku drugiej wnet żeś się przejrzał,

a później to żeś już przestał rachować.


A mimo skutków, tak dobrze ci znanych,

za tydzień tę samą odstawisz akcję:

w piątek znów będziesz szczęśliwy – pijany.

Sobota? Słuszną przydzieli ci rację


przeróżnych proszków od bólu głowy,

z ogórków kiszonych wodę ci wyda,

a łeb bolący pomysł nie-nowy

podsunie: „Więcej nie piję. Chyba.”


***


#nasonety

#zafirewallem

Komentarze (2)

splash545

„Więcej nie piję. Chyba.”

Takie proste, a tak trafne i prawdziwe.


A co do słów Bukowskiego

A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo.

to naszła mnie pewna refleksja, która już chodzi za mną od pewnego czasu. Otóż, wychodząc z nałogów, doszedłem do wniosku, że uciekałem w nie przed własnymi stanami emocjonalnymi i to prawda. Lecz ostatnio uświadomiłem sobie, że różnego rodzaju traumy i lęki były małą częścią tychże stanów, natomiast ich lwią częścią było po prostu uczucie nudy i pustki z nią związanej, a zastosowanie używki jest najprostszym i nagłupszym sposobem na jej zabicie.

George_Stark

@splash545


natomiast ich lwią częścią było po prostu uczucie nudy i pustki z nią związanej, a zastosowanie używki jest najprostszym i nagłupszym sposobem na jej zabicie


Zgadzam się, że nałogi to ucieczka i głuszenie. Natomiast sposoby potrafię wyobrazić sobie głupsze: jakieś destrukcyjne związki albo oddanie się całkowicie pracy w taki sposób, że nie dość, że wykańcza się w niej siebie, to jeszcze i innych.

Zaloguj się aby komentować