Drugi sezon Solo Leveling w trakcie i w przeciwieństwie do pierwszego sezonu - ten mnie kupił.
Będzie bardzo ogólnikowo, ale na upartego można to uznać za spoiler, więc ostrzegam.
Nie jestem fanem isekaiów (już kiedyś pisałem, ale że tak sobie odpalamy #animedyskusja to jeszcze się rozwinę na ten temat) i nie byłem fanem pierwszego sezonu Solo Leveling. Uważam, że był stanowczo przehypowany i poruszał się utartymi już schematami typowego isekaia.
Powstał inny świat, który całkiem zmienił zasady gry i powstali wybrańcy, którzy się po nim poruszają. A główny bohater jest oczywiście bardziej wybrany niż wszyscy. Sytuacja ma miejsce w czasach współczesnych, ale o żadnej broni oczywiście nie ma mowy, mimo, że mamy karabiny, bomby, rakiety... No ale zostawmy to, załóżmy nawet, że tak jest (choć mogłoby nie).
Pierwszy sezon miał dla mnie jedną, kolosalną wadę. Seria przez cały sezon próbuje nam sprzedać głównego bohatera jako całkowitego koksa, który jednocześnie spotyka coraz to kolejnych przeciwników, których "nie może pokonać, bo są silniejsi od niego" i nagle okazuje się, że mają oczy, które można dźgnąć, a on siłą woli i przyjaźni czy coś przezwycięża przeciwnika 1 na 1, mano a mano, przeciwnika, z którym nie ma szans, udowadniając nam, że jest koksem. I ten schemat powtarza się przez cały sezon, przez co bardzo, bardzo szybko mi się przejadł i aż raził w oczy.
Ale drugi sezon jest inny.
Fasada "słabego chłopca" została porzucona, słabość zapomniana, a główny bohater na pełnej k⁎⁎⁎ie wjeżdża w swoją personę kozaka. Nie ma już kilkuminutowych przemyśleń, jak to przeciwnik jest o wiele potężniejszy, główny bohater wie, co umie, wie, co ma w zanadrzu, i wie, jak z tego korzystać. Wokół niego zbiera się cały chórek śpiewający pieśni ku jego zajebistości, a on na ekranie pokazuje nam, że faktycznie jest. I nie udaje nawet, że jest inaczej.
Niby drobna zmiana, a dla mnie zmieniła cały seans.
Ale w oko i tak przyjebał XD
#anime






