Czy ktoś z was też uważa okres między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem za najgorszy w roku? Kulminacją jest Sylwester i zawsze wtedy czuję się najbardziej parszywie. Presja społeczna wzmacniana dodatkowo przez przekaz medialny na spędzenie tego czasu z bliskimi lub przyjaciółmi, których nie mam, bardzo źle oddziałuje na moją psychikę.
Ten jeden dzień przypomina mi wszystkie moje porażki, nieudane znajomości, niezrealizowane plany. Negatywne myśli kotłują mi się w głowie, nie mogę tego z siebie wyprzeć tak jak to robię przez resztę roku. Chyba dobrym pomysłem będzie zrobienie sobie jednodniowego detoksu od jakichkolwiek mediów. Zostanę sam na sam z książką, tylko muszę stopery kupić w aptece, żeby nie slyszeć petard i zagłuszyć radosne rozmowy i śpiewy sąsiadów zza ściany. Muszę zagłuszyć jakoś myśli o swoich porażkach i życiowej beznadziei.