Człowiek uczy się całe życie - no to ja zabrałem się za doktoryzacje tematu transmisji cyfrowych w służbie radioamatorskiej. Jedno małe radio plus hotspot zbudowany na bazie mikrokomputera Raspberry PI Zero wielkosci poltorej paczki zapałek (tu wielkie podziękowania dla Shaun Sedgwick za zbudowanie mi go i pomoc w konfiguracji) i mamy dostęp do całego globu. Bez wielkich mocy, bez skomplikowanych transcieverow, bez wielkich anten. Transmisja cyfrowa idzie w sporej części przez Internet i docelowo rozchodzi się na przemienniki i hotspot. Nie jest to typowe radio gdzie potrzeba pogody i szczęścia tylko raczej w uproszczeniu taki zamknięty rozbudowany "skype" dla krotkofalarzy. Nie maja tam dostępu osoby bez licencji bo każda łączność jest wyświetlana i odbiorcy widza mój calsign imię nazwisko i lokacje. Świetną sprawa jest fakt ze mogę ze sobą zabrać hotspot do auta czy tez plecaka wraz z powerbankiem, udostępnić Internet z telefonu i praktycznie z każdego miejsca globu w zasięgu netu mam tak sama idealna łączność z całym światem. Czy to znaczy ze taki system jest lepszy od tradycyjnego radia? I tak i nie - tradycyjne radio ma swój urok i działa niezależnie od sieci Internet. To po prostu kolejna działka warta poznania co sprawia mi radość. Tymczasem fajnie jest moc niezależnie od warunków pogodowych pogadać z kolegami w kraj lub tez dla przykładu z USA.
