Cz.2.
Drugiego dnia wyprawy mieliśmy 2 problemy o których wspominałem wczoraj.
Czyli brak wody i brak lodowca. Wodę finalnie udało się (trochę na czuja) znaleźć. Gdybyśmy nie znaleźli wody - czekałby nas powrót w dolinę.
Brak lodowca oznaczał przejście po prawie pionowej ścianie, gdzie na każdy krok do góry, zjeżdżało się pół kroku do dołu. Więc przytulony do góry wniosłem swój plecak, a następnie wróciłem po plecak dziewczyny.
Tak doszliśmy wieczorem na szczyt, który miał jakieś 3800 czy 3900 npm ale nie pamiętam dokładnie. Wg planu powinniśmy nocować w dolinie, ale szukanie wody i pokonywanie ściany zajęło nam zbyt dużo czasu.
Nocowanie pod samym szczytem dawało nam za to jako takie schronienie przed niedźwiedziami.
Ogarnianie namiotu na tej wysokości nie jest super łatwo, nie wbijesz szpilek w piach, tylko musisz zabezpieczyć namiot skałkami.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta burza, która przyszła w nocy. Całą noc nie spałem, pilnowałem, żeby namiot się nam nie rozleciał. Ten namiot warunkował nasze przetrwanie, więc to nie były żarty. Efekty dźwiękowe i wizualne szalejącej burzy na tej wysokości były niesamowite, każdy grzmot okrążał górę wielokrotnie, a dolina zaraz obok naszej góry oddawała ogromne echo.
cdn.
#przygodypeposlava #gory #wedrowka




