Co za dzień w robocie, masakra.
Najpierw o 7.30 pisze do mnie koleś, że jest problem z moją maszyną (jak ktoś pamięta akcję z początku roku to coś w tym stylu) i dawaj się spotkamy o 8.30. Miał szczęście, że o 8 sprawdziłem telefon roboczy! Na domiar złego miałem mieć spotkanie o 15 z szefem, a ten jeszcze przełożył je rano na 15.30...
Jednakże wyszło w sumie spoko bo szef na HO jak się okazało, "naprawa" maszyny polegała jedynie na udowodnieniu decydentom, że to nie wina maszyny tylko materiału (już trzeci raz im to muszę k⁎⁎wa tłumaczyć zjebom je⁎⁎⁎ym), a spotkanie szef przełożył jeszcze raz na jutro na 10.30.
Ech ciężkie życie w tym korpo, powinienem założyć spółkę i prowadzić biznes, byłoby znacznie łatwiej
#pracbaza