Ciemna strona Ferris Wheel Press
hejto.plKilka dni temu @WujekAlien w ramach #encyklopediapiorwiecznych opowiadał o Ferris Wheel Press - marce z dość krótką, ale pełną ciekawostek i koloru historii. Ich gadżety mogą się podobać i wielu ludziom podobają się bardzo, ale mimo to budzi ona pewien rozłam wśród hobbystów i innych piórwysynów i postaram się dzisiaj zapewnić kontrast i spróbować podsumować, dlaczego
Opowieść pisana marketingiem
Żadna marka nie opiera się na marketingu tak bardzo, jak robi to FWP. Inwestowali w influencerów, wysyłali im gadżety i atramenty, a oni, w ramach wdzięczności bardzo zachwalali ich produkty. I nie mówimy tu o jednej czy dwóch osobach, tylko robili to naprawdę masowo.
Cena
Jeden z głównych problemów marki i szczerze powiedziawszy, mój największy. Cenią się sk⁎⁎⁎⁎syny i to bardzo wysoko, zarówno jeśli chodzi o atramenty, jak i (zwłaszcza) o pióra. Atramenty ceną za ml dorównują, a nierzadko przekraczają te atramentów marek z lepszą reputacją, myślę zwłaszcza o Pilocie Iroshizuku, który jest atramentem klasy premium, a mimo to jest zachwalany na każdym kroku.
Jakość
Krytycy marki narzekają i na atramenty i na pióra. Atramenty często są określane jako bardzo lekkie i prześwitujące, mało intensywne. Krytykowana jest też mniejsza butelka, która uniemożliwia napełnianie większych piór (o czym pisał mój poprzednik). Ale to i tak nie jest największy problem.
Ich pióra budzą większe kontrowersje. Słychać głosy, że wykorzystane materiały i sposób produkcji sprawiają, że ich sprzęt nie ma prawa być tak drogi, jak jest. Największym zarzutem jest, że produkcja piór FWP zlecana jest chińczykom, lub po prostu z chin zamawiana, a jaszcze większym, że Fuliwen jest firmą, która te zlecenia realizuje, a Fuliwen 014 jest dokładnie tym samym piórem, co Ferris Wheel Press Bijou, tylko bez etykietki. Co by dużo nie mówić - bliźniaki. Pytanie brzmi, czy pierwsza była kura, czy jajko, ale tego się raczej nie dowiemy.
FOMO
Frear of missing out jest główną strategią marketingową FWP. Dlatego praktycznie wszystko, co wypuszczają na rynek, to edycje limitowane, dostępne tylko tu i teraz, przez określony, ograniczony czas. Kup teraz, tylko teraz i dostań obieraczkę do warzyw w gratisie i tak dalej. Dodatkowo każda premiera dostaje swojego KickStartera, którego FWP używa notorycznie i zamiłowaniem.
A i tak bywają wpadki. W pewnym momencie wypuszczali karocę na atrament, tylko wypuszczali ją dwukrotnie. Bo postanowili zrobić soft launch dla wybranych i okazało się, że w dniu premiery klientów przywitały puste półki.
Dodać do tego problemu z dostawami, problemy z kontaktem i reklamacjami oraz inne tego typu niedociągnięcia i mamy bardzo efektowną "markę premium" na podstawie starego opla.
I chociaż dla osób, które kupują ich produkty ze sklepu, większość z tych rzeczy nie ma znaczenia, to dla mnie są one wystarczające, żeby patrzeć na Ferris Wheel Press z dość stałym niesmakiem. Chociaż fiolki mają bardzo ładne. Nie chcę ryzykować, że trafię na gloryfikowanego, kanadyjskiego pióropuszka. Mimo wszystko wolałbym, żeby historia ta była napisana atramentem, a nie marketingiem
Tyle ode mnie!
#piorawieczne

