Boję się przyszłości. Głównie z uwagi na zdrowie, które mi dokucza, ale to nie wszystko. Najbardziej boję się znów być w związku. Boję się braku akceptacji, boję się niewierności, boję się, że się nie nadaję, że lepiej być samemu. Boję się też, że sam nie będę nikogo umiał pokochać i będę w związku byle być. Z drugiej strony, mam ogromną potrzebę bliskości i bycia z kimś, więc to po⁎⁎⁎⁎ne.
Byłem 6,5 roku w związku i powiem tak - teraz do mnie dociera, jak bardzo byliśmy niedopasowani i ile było "redflagów", a ja to pchałem dalej. Finalnie, trochę wymuszałem w sobie uczucia i nadmiernie je okazywałem i dałbym sobie uciąć za kogoś rękę. Byłem pewny, że mimo wielu wad, to będzie to (w sumie chyba wyłącznie dlatego, że większość czasu moja ex była mocno za mną i widziała we mnie aurotytet).
Były plany na zaręczyny, dzieci, a finalnie można powiedzieć, że zostałem zdradzony (niefizycznie, ale emocjonalnie tak. Osoba 3 bardzo pomogła ex w tej decyzji + jej matka także, która mnie nie tolerowała, bo jesteśmy z różnych domów/środowisk - ja z takiej wykształconej rodziny, gdzie nigdy niczego nie brakowało, ona z rolniczej - gdzie doszli do czegoś ciężkim zapierdolem wiele lat w foliach, by na końcu przejąć gospodarstwo po rodzicach ojczyma mojej byłej). W skrócie - moja ex mieszkała ze mną w dużym mieście, ale pisała ze starym znajomym jakiś czas, który był z naszego rodzinnego, a i tak sporo siedział za granicą, bo jest marynarzem (na pewno się nie spotkali, bo my 100 % czasu wolnego spędzaliśmy razem, ale jak mnie zostawiła, to zaczęła się z nim spotykac dopiero, wiem to tez od wspólnych znajomych, no tak bywa). Dla mnie i tak jak zdrada.
Zawsze robię dobre pierwsze wrażenie, jak się z kimś spotykam, to druga osoba łatwo się wkręca. Ale mam też swoje wady, z natury jestem dość ciężki, jeśli ktoś nie ma dobrze rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, to taki związek nie wypali (jestem nadpobudliwy, mam twarde przekonania, lubię przejmować inicjatywę, bywam zapominalski i nie dbam o detale, czasem jestem bałaganiarzem, ale nigdy syfiarzem, bo jestem czyścioch).
Generalnie najbardziej boję się tego, że albo będę sam na amen, albo będę z kimś, kto mnie nie zaakceptuje i zrani, lub ja po prostu nie umiem odczuwać takich emocji jak miłość, zakochanie, chemia, z powodów blokad w bani.
Mam ziomka, który ma identycznie. Rozstał się 2 razy z dziewczyną, z którą finalnie jest nadal, bo mówił, że on nie chce, nie nadaje się, nie potrafi, ona znajdzie sobie kogoś lepszego. Tylko taki plus, którego ja sobie nie potrafię wyobrazić, że ona o niego walczyła. U mnie myślę, że nikt by o mnie nie walczył.
#zwiazki #gownowpis #redpill #psychologia #zalesie