I znów znalazłam się w punkcie zero. Mogło być trochę czynników które się na to zebrało: za bardzo sobie pofolgowałam ze słodzikami więc ciężej było mi się oprzeć pokusie; pozwoliłam siostrze na zabranie popcornu do kina mimo że wiedziałam że będzie mnie kusić; poczęstowałam się tym popcornem wiedząc że szansa jest 50/50 że trafię na karmelowy a nie solony; zamiast powstrzymać się od dalszego podjadania gdy trafiłam na pierwszy karmelowy to jadłam dalej
Ale nie poddaje się. Mogłam popić to napojem z cukrem "bo przecież i tak już straciłam" ale nie poszłam za tym. Jak na razie moje okresy niejedzenia cukru to ok miesiąc we wrześniu, 27 dni w lutym i teraz cały marzec i 4 dni kwietnia. Mam nadzieję że teraz uda się przejść cały rok.
Nowe zasady, uwzględnieniające słodziki:
- tak jak cały czas cukier tylko do rozrobienia drożdży
- bez słodkiego alkoholu. Na mieście przecież mogę się napić piwa, wybieranie słodkich drinków to tylko przypominanie sobie o słodyczach
- bez słodyczy które są bez dodatku cukru ale mają słodziki i przypominają zwykłe słodycze. Tu chodzi głównie o batoniki proteinowe i lody proteinowe. Podobnie jak słodki alkohol to tylko przypomina o słodyczach. Nie pomaga w odcięciu się od problemu gdzie wszystko z cukrem woła spróbuj mnie spróbuj mnie, bo zamiast nauczyć się nie słyszeć tego, to przenoszę ten problem na słodycze bez cukru wysoko proteinowe
- mogę jeść ciasta zrobione przez siebie albo przez znajomych nawet jeśli mają w sobie słodziki albo słodkie owoce o ile nie mają w sobie cukru (nie licząc do rozrobienia drożdży)
- jeśli lody to bez słodzików np mrożony jogurt naturalny
- bez przecierów i musów owocowych i soków
- bez napoi energetycznych wszystkie mają albo cukier albo słodziki a przecież mogę zrobić sobie kawę
- na specjalne okazje będę mogła kupić ciasto bez cukru w cukierni, np na awans, urodziny czy święta
