#anime #animedyskusja
Hitori no Shita - The Outcast
Ten tytuł to przedstawiciel absolutnie najgorszego, co ma do zaoferowania mangozjebskiej populacji Państwo Środka - kolejny klonowany martial arts fantasy battle shouen. I nie byle jaki, bo absolutnie szczodrze obdarzony grzechami wynikającymi z jego pochodzenia. Wszystko co najgorsze w takich pozycjach tutaj oczywiście jest na swoim miejscu i prezentuje widzowi swoje wątpliwe wdzięki.
Dlaczego w takim razie w ogóle to obejrzałem? Ano z trzech powodów:
-
Postać Baobao i jej śmieszne minki
-
Okazjonalne zabawne scenki, zwłaszcza gdy ich tematyka w końcu wyszła poza temat k⁎⁎⁎sa MC
-
Ewolucja tej bajki pod względem wizualnym
Trzeci punkt wymaga niewielkiego objaśnienia. Sezon pierwszy był niespecjalnie piękny, miejscami koślawy i pełen niedoróbek. Sezon drugi był już całkiem ładny, ewidentnie przeszedł rygorystyczne quality control i w porównaniu z poprzednim sprawiał wrażenie dopracowanego pod względem technicznym. Sezon trzeci wprowadził niezwykle efektywne sceny walk imponujące płynnością animacji. Sezon czwarty zachował bardzo ładną animację i przy tym podniósł jakość szaty graficznej co najmniej o dwa oczka. A sezon piąty, aktualnie emitowany, to po prostu pierdolony majstersztyk. Boje się nawet pomyśleć ile chińczykogodzin roboczych zajęła jego produkcja. Oczywiście nie zmienia to faktu, że przez cały okres ewolucji, pod prawie każdym względem jest to nadal typowy odrażający chiński kasztan z dziurami fabularnymi na bazie których można by otworzyć fabrykę hula hop. Ale za to jaki efektowny. Pod względem technicznym Chińczycy dogonili świat, ale we wszystkim innym - jak szorowali po dnie, tak nadal szorują.
https://www.youtube.com/watch?v=lMjG89kOiDw
