685 + 1 = 686

Tytuł: Utwory wybrane
Autor: Neil Gaiman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366712089
Liczba stron: 784
Ocena: 6/10

Na pierwszy kontakt z Gaimanem wybrałem ten największy ze zbiorów jego twórczości, zbytnio mnie on jednak nie porwał, niestety.
Pierwsze z opowiadań było równocześnie jednym z najlepszych, mianowicie "Załatwimy ich panu hurtowo"; stopniowo rosnący absurd sytuacji oraz język, jakim to opisano przyniosły mi niezłą radochę. "Ja, Cthulhu" też był zabawny w swojej konwencji, "Kufelek Starego Shoggotha po prostu miał coś w sobie, "Prezent słubny" zaprezentował ciekawy pomysł. Oba opowiadania o Sherlocku tj. "Studium w szmaragdzie" oraz "Śmierć i miód" były oczywiście świetne (choć mogę tu być nieobiektywny, po prostu lubię ten klimat [z drugiej strony nie przeczytałem żadnej oryginalnej przygody spod pióra Doyle'a, trzeba to nadrobić {byłbym wniebowzięty, gdyby taki np. Vesper wydał Sherlocka w formie odpicowanych Omnibusów}]), nawiązania w tym pierwszym regularnie przywoływały na twarz uśmiech, drugie natomiast zostawia człowieka z apetytem na więcej. "Ptak słońca" oferował dobry, choć może trochę przewidywalny plot-twist, "Problem z Cassandrą" również miał ciekawy fabułoskręt, choć już nie tak oczywisty, z "Kalendarza opowieści" ta październikowa spojrzała z niecodziennej perspektywy na legendę Dżinna z lampy, z chęcią przeczytałbym też kontynuację "O tym, jak markiz odzyskał swój płaszcz".
Mile widziane były wariacje już znanych tworów (choć nie będę zdradzał o jakich mowa, poza Holmesem oczywiście). Inne opowiadania i opowiastki były albo dziwne, albo nudnawe i nijakie, albo pretensjonalne, albo niezrozumiałe, albo najzwyczajniej w świecie nie dla mnie (oraz wszelkie kombinacje powyższych). Niektóre mogły mieć to "coś" w trakcie czytania, choć skoro teraz o nich nie pamiętam, to może wcale nie były takie wyjątkowe?
Ta książka to raczej poprawny sposób na rozpoczęcie przygody z twórczością Gaimana - w takim formacie każdy znajdzie coś, co przypadnie mu do gustu. Z chęcią przekonam się, jak pisarzynie temu wychodzą dłuższe formy.

A dla potomności zostawiam tytuły utworów, których nie znajdziecie w żadnym z trzech zbiorów z kolorowej serii Gaimana (teoretycznie, bo ich jeszcze nie odpakowałem i opierałem się na spisach treści dostępnych w internecie): "Ja, Cthulhu", "Prezent ślubny", "Mityczne stworzenia", "O tym, jak markiz odzyskał swój płaszcz", "Małpa i Dama". Niby niewiele, choć o aż trzech wspomniałem, więc nie jest źle.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #mag #neilgaiman
a64fdc76-9766-4f00-ac5d-0dde94fecce5
KLH2

To są jakieś pastisze innych autorów?

Cerber108

@KLH2 nie, takich jest tylko kilka.

KLH2

@Cerber108 No, tak myślałem, że na 800 stronach to coś oryginalnego wypadałoby dać

Byłem jednak ciekaw, czy jest więcej niż to co mi się rzuciło w oczy w tym wpisie: Dick (tak przypuszczam, przynajmniej po tytule), Lovecraft, Doyle.. "Małpa i Dama" też mi się z czymś kojarzy.

Generalnie Gaiman wydaje mi się przereklamowany, lepiej wypadają adaptacje niż jego pisanie, ale pewnie jestem mniejszościowej grupie czytelników

Cerber108

@KLH2 Dicka nie czytałem, więc się nie wypowiem. Był jeszcze tekst w świecie Doktora Who.

Bublik

Ja zacząłem Gaimana od "Amerykańskich bogów". W sumie nie wiem co powiedzieć, pomysł fajny ale miejscami czyta się to tak jak opisujesz inne opowiadania z Twojej recenzji:

opowiadania i opowiastki były albo dziwne, albo nudnawe i nijakie, albo pretensjonalne, albo niezrozumiałe, albo najzwyczajniej w świecie nie dla mnie (oraz wszelkie kombinacje powyższych)


Nie wiem ile w tym wszystkim winy tłumacza a ile autora ale często mam wrażenie, czytając współczesnych, uznanych autorów, że jakoś tak pierdolą bez swady i zaangażowania.

Cerber108

@Bublik nie no, Braiter raczej się zna na rzeczy. Myślę jednak, że to po prostu Gaiman jest mocno specyficzny. W przyszłym roku może strzelę "Bogów" właśnie i "Chłopaków" przy okazji i zobaczę, czy te bolączki są obecne w dłuższych tekstach.

DeGeneracja

Dla mnie "nigdziebądź" to małe mistrzostwo

Zaloguj się aby komentować