Komentarze (3)

micin3

Strasznie napisany artykuł pod tezę - "trwonią pieniądze na bzdury".

Oczywiście, mogą zrezygnować z samochodu i benzyny - wtedy oczywiście muszą też zrezygnować z życia, bo miasta z transportem publicznym w USA, w których można żyć i pracować bez auta, można policzyć na palcach jednej ręki.

Oczywiście, a jak, mogą zrezygnować z jedzenia na mieście, i jak Pan Janusz przykazał, żreć byle gówno na swoich 27 metrach. A bez dine-out, to średnio Amerykanie wydają ponad 400 dolców na domostwo na zakupy spożywcze, i nie kupują wtedy "premium".

No i jak najbardziej, mogą zrezygnować z prywatnej opieki medycznej - w końcu w juesej każdy jest wolny do życia w kredycie za zabiegi medyczne (nawet przy opłacie za służbę zdrowia, bo ubezpieczenie nie pokrywa całości, ot, deductables) lub do śmierci na chodniku.

ElGecko

Tak trochę na temat mentalności ludzkiej - obecnie zarabiam dość dobrze (programowaniem), kiedyś krucho było z finansami, bo od czasów nastoletnich przyszło mi się samodzielnie utrzymywać, ale mimo że teraz w teorii wiele mogę sobie nakupić, to jednak zawsze, przy zakupie czegokolwiek powyżej 100zł zastanawiam się (zdrowo :P) czy na pewno jest mi to potrzebne do szczęścia. Żyję dość minimalistycznie i mam tyle ubrań/mebli/sprzętów, ile rzeczywiście potrzebuję.

Bliskie mi osoby, które też mają dość podobną historię, zachowują się podobnie. Nie znajdzie się u nas 30 par butów w szafie, robota kuchennego używanego raz do roku czy 5 zastaw stołowych. Dajemy sobie też symboliczne prezenty, bo na co dzień sobie pomagamy w różnych sytuacjach.

Staram się też zawsze mieć oszczędności, w razie czego, na opłacenie mieszkania na 3-4 miesiące w przód.

Może to wszystko logika, a może trauma z dawnych czasów.


Nigdy nie zrozumiem, jak, mając słaby budżet można bez zastanowienia trwonić pieniądze do zera. Czy takich ludzi to nie stresuje? Czy nie zastanawiają się nad tym, że jak teraz kupią ww. prezenty na święta, to do końca miesiąca będą klepać straszną biedę? Wiele pojawia się tego typu artykułów o świątecznym szaleństwie prezentowym, o nieoszczędzaniu itd. i zawsze mnie to szokuje. Podczas moich wizyt u doradcy kredytowego też przy stanowiskach obok przewijali się podobni ludzie.

I najdziwniejsze jest to, że to zachowanie wcale nie zależy od majętności - znam ludzi, którzy mają 3-4 osobową rodzinę, zarabiają np. 15tys., z czego 5 idzie na kredyt za mieszkanie, 5 na leasing samochodu, a 3 na inne rozrywkowe zobowiązania i potem, gdy raty kredytów skaczą i inflacja idzie w górę, narzekają na swoją sytuację.

LovelyPL

W USA jest takie powiedzenie: "jedna wypłata dzieli cię od bezdomności".

Coś w tym jest - życie na kredyt, pensje często głodowe (albo musisz żebrać o napiwki, bo pracujesz w zasadzie jak niewolnik.

Oni pracują, żeby żyć i żyją żeby pracować. Ten "american dream" już dawno przeminął.

Zaloguj się aby komentować