398 + 1 = 399


Tytuł: Nigdziebądź

Autor: Neil Gaiman

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: MAG

Format: książka papierowa

ISBN: 9788374806626

Liczba stron: 384

Ocena: 7/10


Do Gaimana, a raczej jego twórczości, byłem uprzedzony już od pierwszej przeczytanej książki. Chodzi chyba o pewną pretensjonalność, podszytą sztuczną nonszalancją. Było to w poprzednich czterech, jest obecne i w piątej. Po prostu jakoś mnie to wewnętrznie irytuje.

Szybko wspomnę jeszcze, że przy okazji czytania zbioru z gębą autora na okładce, gdzie zawarty został kawałek "Jak Markiz odzyskał swój płaszcz" (obecny swoją drogą i tutaj, jako dodatek po głównym daniu), wyraziłem chęć przeczytania innej historii z markizem - cóż, to jednak nie to samo.

Historia zaczyna się zwyczajnie, lecz nie musimy długo czekać na zawiązanie akcji prowadzącej do głębi Londynu i innego świata. Po drodze poznajemy całkiem sporo postaci, z których każda ma w opowieści swoje miejsce i znaczna większość z nich nie pojawia się tylko jeden raz. Przyznam niechętnie, że spora część środka książki pod pewnym względem wleciała jednym okiem i wyleciała drugim. Wątek podjąłem ponownie mniej więcej w 3/4 historii, gdyż wtedy zaczęły wyjaśniać się całkiem istotne kwestie, ale dostrzegłem tam pewne elementy, które niezbyt mi pasowały, lecz by je przybliżyć muszę posłużyć się SPOILERAMI:

.

.

.

.

.

- mnisi mieli rzekomo oddać klucz wedle własnego uznania co do stanu Inslingtona, a nie w ramach gierki. To jednak nie była przecież jakaś błaha sprawa. No ale kto im zabroni.

- poinformowanie drużyny "nie należało do ich (mnichów) obowiązków". Ponownie - bohaterowie udali się go (Inslingtona) uwolnić, ale fakt, że jest diabelsko (zamierzone) groźny nie był aż tak istotny, by im o tym wspomnieć. Taki tam szczególik.

- jeżeli Portyk wiedział o spaczeniu Anioła, to czemu nie powiedział o tym Drzwi osobiście, zamiast polegać na pamiętniku?

.

.

.

.

.

KONIEC SPOILERÓW

Mimo wszystko czytało się to całkiem nieźle, bodaj najlepiej z dotychczasowych książek autora. Najbardziej podobał mi się ostatni rozdział, będący kulminacją przemiany bohatera i ugruntowaniem go jako nowej osoby. No i nie można zapomnieć o mającym tu miejsce, jakże satysfakcjonującym prztyku w nos.

Za te irytujące gaimanowe manieryzmy ocena taka, a nie inna. Gdyby wyszło to spod pióra kogokolwiek poza faktycznym autorem, to ocena byłaby zapewne o oczko wyższa.


No i na deser, z cyklu przywalania się do szczegółów: biliony na str. 185, w odniesieniu do wieku wszechświata, zostały przetłumaczone dosłownie zamiast prawidłowo - na miliardy. No chyba że to jakieś twórcze wyolbrzymienie.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #neilgaiman #mag #ksiazkicerbera

fa9be857-5ada-4622-a2c2-2cbb0e0e152f

Komentarze (5)

Hakamairi

@Cerber108 "biliony na str. 185, w odniesieniu do wieku wszechświata, zostały przetłumaczone dosłownie zamiast prawidłowo - na miliardy"

Egh ale taka rozbieżność językowa istnieje i to prawidłowo jest przetłumaczone.


https://www.analizy.pl/tylko-u-nas/24997/miliard-czy-bilion-czyli-dlaczego-lepiej-zostac-bilionerem-w-polsce-niz-w-usa


Książka super, tylko Autor chyba zdecydował zaprzepaścić swój dorobek ruchając wszystko co się rusza.

Cerber108

@Hakamairi w tekście znajdują się "biliony", a w oryginale zapewne "billions" czyli miliardy. Źle złożyłem zdanie i wynika z tego co innego, niż chciałem przekazać.


Co do grzmocenia: tutaj najczęściej było tylko z partnerką i bardzo mało, nie to co w zbiorach opowiadań, gdzie raczył tym czytelników znacznie częściej. A w odniesieniu do rzeczywistości - szkoda gadać.

Barcol

@Cerber108 mi sie podobało [spoiler] że na targ szli jakimś magicznym mostem śmierci co skończyło się zgubą Amastazji MIMO ŻE FINALNIE TEN JARMARK I TAK ODBYWAŁ SIE W NORMALNYM MIEJSCU LONDYNU I MOGLI TAM IŚĆ NORMALNIE XD

Cerber108

@Barcol oczywiście tylko idąc na ten targ mogłeś zginąć, inne miały bezpieczne trasy dojścia.

Zaloguj się aby komentować