29 154,92 + 17,23 + 21,37 + 23,71 = 29 217,23
Kolejnych parę dni grzecznego tuptania. W sumie to nie takiego grzecznego, bo co grzecznego jest w leniwym spaniu do późna? Bo śpioch i leń ze mnie ostatnio okropny! Dzień w dzień, nawet jak się jakoś w miarę obudziłem to i tak końcu wychodziłem późno 🙄
W piątek to już w ogóle masakra jakaś była, niechcicę miałem tak potężną, że każda wymówka była dobra by zostać jeszcze chwilę dłużej xD a jak w końcu pobiegłem, to tak międoliłem ten bieg, że ledwo człapałem w tempie emeryta (5:51/km) i koniec końców zakończyłem bieg na niepapatonie 17,23 km (nawet do 17,32 nie dociągnąłem!) 🤪
Nic to, każdemu może się zdarzyć 😉
W sobotę było ciut lepiej, ale też późno wybiegłem. Leń nadal trzymał mocno, ale tym razem postanowiłem nie schodzić poniżej papatonu - i postanowienia dotrzymałem! Tempo też już bardziej podobne do biegu, 5:34/km 🙂
Ale dzisiaj to przegiąłem. Obudziłem się dopiero o 7 rano! Jakieś totalne przegięcie, kto to widzioł tyle spać... A na domiar złego tak zamarudziłem, że ostatecznie wybiegłem po 9 xD Dobrze że to weekend i można spokojnie zjeść śniadanie w południe 😅 Ale tym razem już postanowiłem się sprężyć i coś uczciwiej pobiec. Pogoda pomagała - cudne Słońce dodawało energii, a rześki wiatr równie cudnie chłodził 😌 Po 5 km dotarłem do piekarni, kupiłem pyszny chlebek i potuptałem w kierunku wałów wiślanych. Tempo było nawet uczciwe, bo się rozpędziłem od siebie z górki 😉 a im bliżej wałów byłem, tym lepiej mi się biegło. Na samych wałach to już bajka - Słońce w twarz, wiatr w plecy i banan na mordzie 😃 Już dawno mi się tak miło nie śmigało 😁
Doleciałem do Lasku Mogilskiego, a stamtąd pomknąłem ku Kopcowi Wandy - przez fuszerkę przy planowaniu obwodnicy da się do niego teraz dotrzeć tylko z jednej strony, tunelem pod S7. Tak mi się fajnie biegło, że pokićkałem drogę i zamiast dotrzeć do kopca, doleciałem do pętli tramwajowej. Głupio tak było biec torami i między torami, zwłaszcza gdy tramwaje poganiają xD Na szczęście kilkaset metrów dalej mogłem wrócić na trasę i pod kopiec, a następnie swoim zwyczajem potuptałem budowaną ekspresówką aż do mojego osiedla. Nie było szans się wstrzelić w #2137 więc zrobiłem lekki manewr okrążający i doleciałem pod dom idealnie po 23,71 km ze średnim tempem 5:05/km 😊
Od jutra znowu w kierat, ale miże się jakoś pozbieram i zacznę biegać w uczciwych godzinach 🙂
Dobra, czas wrzucać wpis bo późno się robi, ale spacer z najmłodszym synem był dość absorbujący. Miałem wrzucić przed śniadaniem, a wrzucam przed obiadem xD
Miłej reszty niedzieli! ♥️
#sztafeta #bieganie

