22 857,63 + 21,37 + 21,37 = 22 900,37


Końcówka z przytupem - lotniskowym


Wypad do #chorwacja zbliża się ku końcowi, dziś ostatni/przedostatni bieg - zależy od pogody jutro rano, bo jeśli będzie tak prało i grzmiało jak dzisiaj rano to raczej nie pobiegam xD


No właśnie, miałem ciut inne - dłuższe - plany na dziś, powiązane z pobudką o 4:30. Ale gdy się obudziłem, zobaczyłem że jeszcze nie włączył się alarm - za to obudziła mnie nawałnica, jakiej nie widziałem od naprawdę dawna Normalnie u siebie bym pewnie pobiegł, ale tutaj jednak większość moich tras to polne drogi i ścieżki, więc średnio by się biegło w ciemnościach i rzęsistym deszczu wspomaganym wichurą xD


Przysnąłem i obudziłem się akurat przed 6 rano - na zewnątrz już było spoko… nawet bardzo spoko, bo było wyjątkowo rześko - okolice 21°C i Słońce za chmurami - coś, czego się tu nie spodziewałem Wybiegłem z jedną myślą: urwać tę przeklętą sekundę albo dwie na lotniskowym odcinku. Najpierw obczaiłem w ogóle odcinek, potem się zebrałem i wbiłem na 6. pozycję, ale do 5. brakowało zaledwie sekundy, a do 4. trzech. Potruchtałem niespiesznie, oszczędzając siły, ku początkowi odcinka. Ziemia tutaj ewidentnie potrzebowała wody - mimo nieziemskiej ulewy wszystkie ścieżki były suche, jedynie w kilku miejscach gdzie była asfaltowa droga były kałuże. Już myślałem, że mi się upiecze, a tu na ostatnich kilkunastu metrach przed lotniskiem trafiło się błocko xD


Na lotnisku okazało się, że nie jestem sam - jakaś lokalna laska sobie ćwiczyła jakieś karate, taj chi albo kto wie co jeszcze innego. Uznałem, że nie ma żartów - w sumie ostatnia szansa na wbicie w top5, więc postawiłem wodę, zdjąłem saszetkę z telefonem, a na koniec i koszulkę - swoje już ważyła, bo mimo chłodu zdążyłem ją przemoczyć Wziąłem łyk wody, przygotowałem się mentalnie i ruszyłem z kopyta Szło chyba dobrze, ale nie byłem do końca pewien jak mi poszło - na mój gust było tak na granicy… ale się starałem!


Na końcu lotniska chwilę odetchnąłem, po czym śmignąłem - już znacznie spokojniej - w drugim kierunku. Tam się ogarnąłem, z powrotem ubrałem, wziąłem bety i ruszyłem raz jeszcze na koniec pasa startowego, tak dla zasady. Tam zawróciłem i już sobie pobiegłem w kierunku drogi, którą miałem wrócić do hotelu.


Gdy już dobiegałem do miasteczka, zobaczyłem że w sumie jest akurat na tyle czasu by zaliczyć papaton i jeszcze się wyrobić na śniadanie więc zamiast zakończyć trening pod hotelem zrobiłem jeszcze jedną rundkę wokół miejscowości i akurat przy domknięciu stuknęła magiczna liczba xD


Potem już nawet nie poszedłem do restauracji, tylko prosto do pokoju żeby się ogarnąć. I po chwili, gdy przyszło podsumowanie - uśmiechnąłem się. Tak, wbiłem do top5. Pokonałem tę cholerną jedną sekundę 


I w zasadzie to tyle jeśli chodzi o to lotnisko. Może jak tu jeszcze kiedyś przyjadę to pokuszę się o urwanie dodatkowych 3 sekund i wbicie na 4. pozycję - ale to już kraniec moich możliwości, bo top3 to zdecydowanie nie jest moja liga Niemniej jestem zadowolony - miałem plan i go wykonałem. Hell yeah Obok podrzucam swój progres na odcinku.


Miłego dnia!


#bieganie #sztafeta #2137

f1cfcaad-9529-4582-8f6e-549eaf301a9a
4ce8f3d9-d1ca-49d1-ac94-3b6935e7a5ed

Komentarze (1)

vredo

@enron Jejku gdybym był gejem, ten uśmiech powala xd

Zaloguj się aby komentować