153 + 1 = 154

Tytuł: „Kompania braci”
Autor: Stephen E. Ambrose
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 9788311167223
Ocena: 8/10

Serial Stevena Spielberga i Toma Hanksa obejrzałem kilkukrotnie, więc postanowiłem przeczytać książkę, na której został oparty. To pozwoliło mi jeszcze bardziej docenić ekranizację, która zawarła w sobie wiele smaczków wymienionych w reportażu, a które w serialu często trwały przez krótką chwilę - na przykład ścinanie włosów na irokeza tuż przed zapakowaniem się do samolotu, który miał zrzucić żołnierzy w Normandii. 

Autor przez wiele lat miał do czynienia z weteranami drugiej wojny światowej. Swoją książkę oparł na doświadczeniach i wspomnieniach żołnierzy kompanii E 506 Pułku Piechoty Spadochronowej należącego do 101 Dywizji Powietrznodesantowej Armii Stanów Zjednoczonych. Wymieniał z nimi list, spotykał się, nagrywał rozmowy, prosił o spisanie pamiętników - wszystko to po to, żeby jak najwierniej oddać przeżycia spadochroniarzy. Dodatkowo po zakończeniu prac nad pierwszym draftem, rozesłał go do wszystkich zainteresowanych, by mogli nanieść poprawki, sprostować czy dopowiedzieć niektóre rzeczy. 

Poznajemy losy żołnierzy od początkowego, trudnego szkolenia przez lądowanie w Normandii i walkę w Holandii po okupację w zwyciężonych Niemczech w oczekiwaniu na powrót do domu. Poznajemy też samych żołnierzy, co podobało mi się najbardziej, ponieważ nadaje to osobisty ton całemu reportażowi - zresztą, taki był jego cel. Niestety, Ambrose trochę romantyzuje wojsko - wojna może i jest okropna, ludzie giną na każdym kroku i przeżyło niewielu żołnierzy z pierwotnego stanu kompanii, ale spadochroniarzom udało się nawiązać ze sobą wyjątkową więź, której cywile nigdy nie będą w stanie. No bo co może bardziej zbliżyć niż siedzenie we dwóch w wykopanym własnoręcznie okopie, w przeraźliwym zimnie, gdy nad głową przelatują i wybuchają pociski artyleryjskie oraz moździerzowe? 

To też pokazuje, jak ludzie z chyba wszystkich stanów i z różnych środowisk (jeden z żołnierzy był absolwentem Harvardu) potrafią żyć ze sobą i nawet się zżyć. Ufają sobie nawzajem, wiedzą, że ich nie zawiodą, a jak będzie taka potrzeba, oddadzą za siebie życie. 

Wszystko to łączy jedna postać - major Richard Winters, którego wszyscy zgodnie nazywają najlepszym żołnierzem, jakiego poznali w życiu. Surowy, ale sprawiedliwy. Odważny, godny zaufania. Typ dowódcy, który prowadząc do natarcia krzyczał „za mną!", a nie „naprzód!". W całej książce nie znajdzie się ani jedno słowo krytyki Wintersa, co wiele mówi o nim jako człowieku. A mimo to cały czas był skromny.

Moje zachwyty są lekko zaburzone przez to, że uwielbiam klimaty wojskowe, choć jedynie w teorii - nie wyobrażam siebie samego w mundurze ani tym bardziej na wojnie. To jak z horrorami - „fajnie" czytać/oglądać z pozycji całkowicie bezpiecznego obserwatora.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #wojna #iiwojnaswiatowa
3817ce56-b100-4104-8f7e-0dab74e3f067
alaMAkota

Ciekawie się czyta, tym bardziej ,ze opis z książki nasuwa od razu obrazy scen z filmu.

starszy_mechanik

Webster w czasie wojny nie był absolwentem Harvardu. Przerwał studia żeby wstąpić do woja.

Absolwentem ale uniwerytetu Yale był Lewis Nixon.

cyberpunkowy_neuromantyk

@starszy_mechanik 


Rzeczywiście, pomyliłem się.


In 1942, he volunteered for the paratroopers before finishing his degree.

Vargtimmen

@cyberpunkowy_neuromantyk polecam wspomnienia Davida Webstera https://lubimyczytac.pl/ksiazka/149277/kompania-spadochronowa

Ambrose sporo czerpał z jego książki, która jest skupiona na indywidualnych, osobistych przeżyciach autora. Bardziej poznaje się samych jego kumpli z drużyny i plutonu, niż całą kompanię.

cyberpunkowy_neuromantyk

@Vargtimmen 


Dodam na listę, dziękuję bardzo.

Zaloguj się aby komentować