134 + 1 = 135
Clair Obscur: Expedition 33
Developer: Sandfall Interactive
Wydawca: Kepler Interactive
Rok wydania: 2025
Gatunek: jRPG
Użyta platforma: PS 5 Pro
Ocena: 10/10
Czas na ukończenie: ~45h na kampanie, całość 96h
Chyba wszyscy zdążyli się już wypowiedzieć na temat Ekspedycji numer 33, ale mi dane było dopiero wczoraj ją definitywnie zakończyć. I piękna to była przygoda - mroczna, dojrzała, nietypowa, jak na obecne standardy gamingu. Fabularnie mnie przetyrało, audiowizualnie zachwyciło, gameplayowo udowodniło mi, że jestem nikim ^^ chyba dorobiłem się syndromu sztokholmskiego, ale jak widać spędziłem z tą grą "trochę" czasu i prawie nie czuję, że go zmarnowałem, ale o tym na koniec.
Zacznijmy od początku, czyli od zarysu fabularnego - otóż w mieście Lumiere, co roku odbywa się uroczystość Gommage, podczas którego Malarka na swoim monolicie maluje kolejną liczbę, a osoby, które mają więcej lat niż wskazana liczba dosłownie rozpływają się w powietrzu i są wymazane. Co roku na kontynent też udaje się kolejna drużyna ekspedycyjna, której celem jest pozbycie się Malarki i dotychczas żadna nie odniosła sukcesu. W tym roku na czele ekspedycji staję genialny wynalazca Gustave, który wierzy, że dzięki jego konwerterowi luminy tym razem się uda pozbyć Malarki i ocalić mieszkańców Lumiere przed kolejnym wymazaniem. Tyle w ramach strzeszczenia fabuły, nie chciałbym tutaj wchodzić w żadne szczegóły, bo po drodze wydarza się kilka grubych plot twistów.
Jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną to jest moim zdaniem obłędną - świat stworzony na potrzebę opowieści jest fantastyczny i pięknie zwizualizowany. Lokacje są różnorodne i "tematyczne", a przy tym pieczołowicie zadbano o różnego rodzaju detale dla nich. Przypomina mi to trochę te staroszkolne RPGi w stylu Baldurs Gate 1 i 2, gdzie każda lokacja była ręcznie malowana, a nie stawiana z klocków. Modele postaci są wysokiej jakości, aczkolwiek należy być uczciwym i wspomnieć, że czasem zdarza im się przenikać przez siebie. No i nie zapominajmy o muzyce, która jest przepiękna i dopasowana do scenerii oraz bossów. Czasami sentymentalna, czasami bojowa, czasami "francuska". Soundtrack będzie często mi towarzyszył w życiu, pewnie głównie przy czytaniu książek i relaksie.
Na koniec zostawiam sobie gameplay, bo tutaj wjedzie troszeczkę dziegciu. Gra jest miksem jRPGa z soulslikemi - z jednej strony mamy grę turową, gdzie wybieramy ataki, nakładamy statusy, stackujemy kombosy, z drugiej kiedy się bronimy mamy system uników i kontr w ramach systemu QTE, tylko, że nie wyskakuje nam tutaj jebitne "X" na ekranie, żebyś wiedział co masz wcisnać - tutaj samemu musisz się nauczyć sekwencji ataków, przy jakim ruchu potwora należy wcisnąć parowanie i ile tych ataków będzie. Gra stopniowo nam wprowadza coraz trudniejszych przeciwników, którzy posiadają coraz dłuższe kombinacje oraz zwodzą nas markowaniem ataków, co sprowadza się do ciągłej nauki na błędach. Dodatkowo też w ramach rozwoju fabuły odkrywamy nie tylko nowe skille z drzewka umiejętności, ale też coraz to nowsze mechaniki, takie jak skoki czy ataki gradientowe. I tutaj jest mój pierwszy mały zgrzyt, być może tylko jak tak miałem, ale zacząłem grę w okresie wakacyjnym, było kilka wyjazdów i za każdym razem jak wracałem, miałem problem z przypomnieniem sobie czy teraz będzie sekwencja 5 czy 6 ataków, czy klawisz kontry wciskam kiedy miecz się unosi czy jak już opada, itp. Chodzi mi o to, że gra wymaga świetnej pamięci i ciężko się do niej wraca po jakimś czasie, także największe postępy robiłem, jak byłem "w ciągu". Ciężko wskoczyć tutaj na godzinkę, by coś porobić, a przynajmniej ja miałem ten problem.
Drugim moim zgrzytem jest end game, który jest mocno nierówny. Dopóki szedłem fabularnie to było super, cały czas coś się działo, poznawaliśmy to coraz więcej nie tylko fabuły, ale też i lore świata. Natomiast jak już dotarliśmy do endgame'u to zaczeły się problemy - takiej konkretnej fabularnej zawartości dostajemy tutaj niewiele (zasadniczo to 2 kompanów dostaje dłuższy side quest, 1 dostaje minimalny, a 1 nic), za to jest mnóstwo grindu. Biorąc pod uwagę, że walka jest wymagająca to i grind dla samego xp'a nie jest satysfakcjonujący tak, jak w Diablo czy PoE. Wbicie 99 levelu kosztowało mnie 3-4h zabijania tej samej grupy potworów, bo mapę miałem już wyczyszczoną z zadań i pobocznych bossów. Także odnoszę wrażenie, że ekipa miała tutaj mnóstwo pomysłów, wszak na mapie jest mnóstwo aren, z których część to niewielka przestrzeń gdzie ukryta jest znajdźka, tylko wydawca ich poganiał. Szkoda.
Ale niech ta łyżka dziegciu was nie zwiedzie - Clair Obscur to jedna z najlepszych gier, w jakie grałem. Bardzo się cieszę, że wyjątkowo łyknąłem ten cały hype w mediach i sam sprawdziłem, co do zaoferowania ma ten świat, bo nie licząc tych ostatnich kilku h grindu to niczego nie żałuje, nawet tego, że kupowałem za pełną cenę
#gamesmeter #clairobscur #gry
