1306 + 1 = 1307
Tytuł: Przyszła na Sarnath zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne
Autor: H.P. Lovecraft
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Vesper
Format: książka papierowa
ISBN: 9788377312377
Liczba stron: 624
Ocena: 6/10
"Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści" bardzo mi się podobała, postanowiłem więc iść za ciosem. Zbiór ten nie stoi niestety na poziomie ww. Tak jak poprzednio napiszę słów kilka na temat każdej pozycji; jest ich całkiem sporo, ale postanowiłem zawrzeć wszystkie, gdyż nie bazgrałem o nich tyle, co ostatnio.
"Grobowiec" - ot, młody facet o dziwnych zainteresowaniach, wśród nich zamiłowanie do grobowców, odkrył jeden okaz w gęstych chaszczach nieopodal domu i dostał na jego punkcie bzika do tego stopnia, że przez swoje szalone relacje wylądował w wariatkowie.
"Polaris" - zupełnie niezrozumiały dla mnie strumień świadomości, na szczęście króciutki.
"Biały statek" - sny na jawie samotnego latarnika z dziada pradziada.
"Przyszła na Sarnath zagłada" - tutaj zacząłem wyczuwać wpływy Dunsany'ego tj. oniryczne, mityczne opisy i niewiele faktycznych wydarzeń.
"Zeznanie Randolpha Cartera" - cmentarny horrorek z amnezją w tle oraz niespodziewanym zakończeniem, nawet mi się podobało.
"Celephais" - o potędze tworzenia światów w snach, staniu się od tej czynności zależnym aż do tragicznego, transcendentnego końca.
"Rycina w starym domu" - całkiem niezły tekst o napotkaniu chatki wyjętej rodem z XVIII - albo i wcześniejszego - wieku i jej szemranego lokatora. Rosnąca świadomość niepokojących faktów została nieźle zrealizowana, niestety zakończenie jest nagłe i niesatysfakcjonujące.
"Bezimienne miasto" - badanie prastarego, starszego niż Egipt miasta, zaginionego pośród piasków pustyni. Wszyscy od zawsze omijają to miejsce łukiem, ale bohater, jako pierwsza osoba od nieokreślonego czasu, zakłóca jego spokój.
"Wędrówka Iranona" - przygnębiający kawałek o próbach odnalezienia marzeń, by wreszcie zderzyć się ze ścianą prawdy i rzeczywistości.
"Księżycowe moczary" - o zamiarze zbrukania swego rodzaju świętego mokradła (chodzi o jego osuszenie), które takie bluźnierstwo karze w sposób surowy nie tylko prowodyra.
"Inni bogowie" - kilka stron o wyszukanym i nie do końca zamierzonym sposobie sprzeciwienia się istotom ciut ważniejszym od bogów.
"Reanimator Herbert West" - ze względu na drobne powtórzenia na początkach rozdziałów można odnieść wrażenie, jakby opowiadanie ukazywało się odcinkowo w gazecie. A tak, to mamy w mojej opinii do czynienia z najlepszym utworem tego zbioru: przez lata towarzyszymy dwóm kumplom ze studiów, gdzie jeden przejawia niepokojącą chęć wynalezienia serum umożliwiającego ożywianie zwłok, a drugi towarzyszy koledze w tym przedsięwzięciu ze względu na jego magnetyczną osobowość i nieliche umiejętności. Panowie, w zależności od szeroko pojętego szczęścia i okoliczności, przeprowadzają eksperymenty rzadziej lub częściej, niemniej z biegiem czasu dokonują niewielkich postępów w badaniach oraz coraz bardziej śmiałych i okropnych zbrodni. Nastrój jest niepodrabialny, wydarzenia z jednej strony nadprzyrodzone i lekko przesadzone, z drugiej strony nieciężko uwierzyć w odpowiedni ciąg przypadków trafiający na (nie)odpowiednią osobę. Tutaj Lovecraftowi udało się stworzyć dzieło faktycznie odpychające.
"Ogar" - o przykrych rezultatach niezaspokojonego apetytu na plugawe wrażenia.
"Pod piramidami" - dziwne przeżycia Houdiniego w Egipcie. Kontakty z lokalsami przybierają niespodziewaną formę.
"Opuszczony dom" - głównym obiektem zainteresowania jest tytułowa konstrukcja, która w swojej półtorawiecznej historii była miejscem cierpienia i zejścia wielu osób z tego łez padołu. Pewien mieszkaniec Providence od dziecka był owym budynkiem zainteresowany - tak samo jak jego wuj - gdy więc dorósł, połączył siły z krewnym i we dwóch zdecydowali się odkryć źródło przekleństwa i w miarę możliwości je usunąć. Na plus muszę zaliczyć opisanie historii domostwa i mieszkańców, którzy przewijali się przez jego mury oraz zmian w szerszym świecie, które też miały niebagatelny wpływ na rozwój wypadków.
"Zgroza w Red Hook" - tekst przejawia pewne odstępstwo od normy objawiające się w przeniesieniu miejsca akcji z typowego dla Lovecrafta cichego, odludnego miasteczka do zatłoczonej, szemranej i wielokulturowej dzielnicy metropolii. Faktycznej treści i historii jest tu niestety tyle co kot napłakał - reszta to wynurzenia o zakazanych mordach, dziwnych grupach i ich występkach, możliwych niepojętych rytuałach, przemianach fizycznych i psychicznych pewnego dziadka oraz mentalnych problemach detektywa.
"On" - kontynuujemy zagubienie i uczucie osamotnienia w wielkim mieście; bardziej też niż w tekście poprzednim czuć tutaj wyraźną nutę rasizmu. Fabułka niewiele sobą przedstawia, te kilkanaście stron to po prostu za mało.
"Zimno" - całkiem ciekawe opowiadanko, na wstępie wspominające o niecodziennym lęku - przed zimnem - a potem wyjaśniające jego źródło - ostatni etap krótkiej znajomości z pewnym ekscentrycznym doktorem. Ukazano też tutaj, jak łatwo można wpaść w pułapkę długu wdzięczności.
"Model Pickmana" - tutaj znowu mamy nowy zabieg, bo narrator swoich przemyśleń nie kieruje do niesprecyzowanego odbiorcy w przyszłości, a do swojego kolegi w teraźniejszości. Sama struktura i styl są identyczne jak w innych pozycjach, ale występujące wtręty nadają im nowy charakter. Historia też jest niczego sobie: pewien artysta tworzy obrazy o potwornej tematyce tak dobre, tak naturalne, tak rzeczywiste, że nie mogą być one wytworem samej tylko wyobraźni i talentu. Tekst ten zainspirował również niecodzienną postać Pickmana i jego galerię w Falloucie 4.
"Dziwny dom wysoko wśród mgieł" - całkiem ciekawy pomysł na fabułę: obok miasteczka znajduje się gigantyczny klif, a na nim chatka, w której nie wiadomo kto mieszka. Przyjezdny profesor postanawia wspiąć się tam i poznać jej tajemnicę. Niestety znowu kończymy na jakichś dziwnych wynurzeniach bez ładu i składu.
"Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka" - jest to autora najobszerniejszy utwór stricte fantastyczny, z którym to wiążą się także inne, czy to przez bohatera, czy to przez inne postacie, czy to przez świat. Karkołomne zadanie, jakie postawił przed sobą protagonista stanowi temat zajmujący, niestety okrężność pisaniny autora zupełnie w tym nie pomaga; niewiele tutaj dynamiki, głównie chodzenie lub oczekiwanie. Pojawiają się krótkie epizody z niespodziewanymi sprzymierzeńcami, z którymi bohater potrafi o dziwo się porozumiewać - mowa mianowicie o kotach oraz ghulach. Ci drudzy odgrywają całkiem istotną rolę w późniejszej części utworu, gdzie akcja na szczęście trochę przyspiesza i się urozmaica. Generalnie jednak tekst ten bardzo mi się dłużył. Wspomnę również, że czasami stosowano nazwę Inganok, czasem Ignanok i sam już nie jestem pewny, która jest tą poprawną, chyba pierwsza.
"Srebrny klucz" - ten krótki tekst diametralnie zmienia postrzeganie poprzedniego utworu i nadaje nowy sens zakończeniu.
"Coś na progu" - ostatni utwór fabularny w tym zbiorze kończy z wysoką notą. Ukazuje walkę między spokojnym, uległym facetem i plugawą duszą zaklętą w ciele kobiety. Uczucie niepewności, braku zaufania oraz zwroty akcji na duży plus.
"Nadprzyrodzona groza w literaturze" - całkiem długa rozprawa na tytułowy temat: geneza, jej przyczyny, przyczyny przyczyn, osobiste podejście, podział na "ery" wraz z wymienieniem bardziej lub mniej istotnych autorów w nich tworzących i ich dzieł oraz sytuacja współczesna autorowi. Pozycja niezmiernie ciekawa i zajmująca, choć raczej dla koneserów.
Dopiero w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że zbiór ten poświęcony jest także utworom o charakterze czysto fantastycznym, bez nuty grozy - świadczy to tylko o moim braku umiejętności czytania ze zrozumieniem; informacja ta znajduje się przecież w tytule - na szczęście nie było ich tak dużo, jak się na początku obawiałem. Niemniej jednak, gdy już przyszło co do czego, pozycje te niezmiennie nużyły mnie podczas lektury - za dużo w nich pustych opisów niepopychających w żadnym stopniu akcji do przodu. W tekstach grozy nawet jeżeli obszerne opisy się pojawiają, to mają one na celu albo wyjaśnienie sytuacji psychicznej/fizycznej bohatera, albo opisanie obecnego miejsca akcji lub wydarzenia, albo przedstawienie potrzebnego kontekstu; poza tym w horrorach Lovecrafta zawsze istnieje jakieś bliżej nieuchwytne zakotwiczenie, które chłonięcie takich opisów usprawiedliwia i ułatwia. W innych utworach tego brak i tym samym pochłanianie ich to zwykła, wyśniona nuda.
Generalnie jednak poziom tego zbioru stoi wyraźnie niżej niż poprzedniego: tamte teksty zapadają w pamięć i tylko kilka się dłuży lub nie wywiera większego wrażenia; tutaj natomiast mamy do czynienia z sytuacją zgoła odwrotną. Najlepszy był "Reanimator", "Opuszczony dom" całkiem niezły, "Rycina" też niczego sobie, kilka było ok, natomiast reszta niedługo wyparuje z mojej pamięci. Trochę szkoda, ale jak widać dobór tekstów do konkretnych tomów nie był kwestią przypadku.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #lovecraft #vesper #ksiazkicerbera
