Z wiekiem coraz bardziej skłaniam się w stronę retro/vintage zapachów.
Większość słodkich, ulepowych rzeczy sprzedałem albo trzymam dla przyszłych dzieci lub wnuków i są w osobnym pudle.
Na nowo odkrywam Eau Sauvage EDT, Oscar de la renta pour lui czy Antaeusa. Zrozumiałem, że fougere to kierunek który sprawia mi najwięcej przyjemności, a otoczenie reaguje na niego w najgorszym wypadku neutralnie. Czasem oczywiście wpadnie komentarz, że pachnę jak dziadek albo bardzo klasycznie, ale nie widzę w tym nic złego.
Tak na szybko, to z ostatnich rzeczy świetnie nosi mi się Antaeusa (lata 80-90te), zielone Polo czy Aramis Havana. Zdecydowanie je polecam, nie są trudne a parametry i kompozycja przebija większość rzeczy na półkach Douglasa.
Z Antaeusem trzeba się namęczyć bo nie jest łatwo go dostać, ale warto.
Jakie są wasze ulubione "dziady" albo ostatnie odkrycia? Chętnie poznam nowe pozycje, albo odkupię coś klasycznie brzmiącego.
#perfumy