Z kontynentu na kontynent Niektóre rośliny, dopóki pozostają na swoich naturalnych terenach występowania, rosną sobie spokojnie i nie wadzą nikomu – ale kiedy już wyruszą na podbój nowych terytoriów, nie biorą jeńców. Do takich roślin należy wywłócznik (Myriophyllum L.), roślina wodna o charakterystycznych, pierzastych liściach. Na pewno znają ją miłośnicy akwarystyki, bo rozmaite gatunki wywłóczników to jedne z najstarszych i najpopularniejszych roślin akwariowych.


Wywłócznik rośnie szybko, obficie, łatwo się rozmnaża z oderwanych kawałków pędów i potrafi zadomowić się w większości wód stojących lub wolno płynących. Jego gałązki tworzą schronienie dla ryb, małych płazów i wodnych bezkręgowców, dodatkowo jest też ważnym pożywieniem dla ptactwa wodnego i natlenia wodę. Jednak jako roślina inwazyjna działa w zasadzie na odwrót: tworzy w pobliżu powierzchni zbitą gęstwinę, która nie przepuszcza światła głębiej i dławi inne rośliny wodne, a w skrajnych przypadkach blokuje przepływ wód w ciekach i kanałach. W takiej postaci staje się problemem także dla ludzi korzystających ze zbiorników wodnych.


Jest kilka gatunków wywłóczników, które poza obszarem naturalnego występowania mają status gatunków inwazyjnych. Wywłócznik kłosowy (Myriophyllum spicatum) naturalnie występuje w Eurazji i północnej Afryce, jest jednak gatunkiem inwazyjnym w obu Amerykach i południowej Afryce. Wywłócznik brazylijski (Myriophyllum aquaticum) pochodzi z Ameryki Południowej i Środkowej, ale został zawleczony także do Ameryki Północnej i na inne kontynenty. Podobnie inwazyjny jest wywłócznik różnolistny (Myriophyllum heterophyllum) z Ameryki Północnej, który rozprzestrzenił się w Ameryce Środkowej, Europie i Azji.


Można by więc rzec, że kontynenty wymieniły się swoimi lokalnymi wywłócznikami i teraz wszyscy mają problem. Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach doszło do tej wymiany – ale przypuszcza się, przyczynili się do tego akwaryści oraz miłośnicy ogrodów wodnych, którym egzotyczne wywłóczniki „uciekły” z upraw.


#ciekawostki #przyroda #natura #rosliny #botanika #akwarium #akwarystyka

tag serii: #7ciekawostekprzyrodniczych

5e67f242-95a4-44a3-ab73-916c4642e93e

Komentarze (4)

radziol

@Apaturia ciekawe co sprawia, że raptem jakaś inna odmiana może być tak inwazyjna na krzyż. Spodziewałbym się, że na każdym kontynencie coś sobie z nimi radzi, więc i z tymi nowymi da radę

Apaturia

@radziol Niestety, to nie jest takie proste. Takie inwazyjne gatunki często nie muszą sobie radzić w nowych ekosystemach z tymi samymi zagrożeniami, z którymi musiałyby sobie radzić w swoich rodzinnych stronach (drapieżniki, patogeny itp.). Nie mając naturalnych wrogów, mogą rozwijać się i rosnąć szybciej niż ich lokalni krewniacy, a to już często wystarczy do zdobycia przewagi. Do tego rośliny takie jak wywłócznik są z natury wytrzymałe i dobrze adaptują się do nowych warunków, więc już na starcie dostają duży bonus.


Są też jednak gatunki, które "wprosiły się" do naszych ekosystemów, ale mimo wszystko nasza lokalna flora i fauna trzyma je w ryzach na tyle, że nie stanowią dużego problemu.

radziol

@Apaturia nie jest dla mnie niczym niezwykłym kiedy to idzie w jedną stronę, bo twardszy gatunek ma eldorado w nowym środowisku. Ale tu to idzie na krzyż.

Jak to się dzieje, że ani patogeny, ani roślinożerny nie potrafią sobie poradzić ani tu ani tam

Apaturia

@radziol To są czasem bardzo delikatne i bardzo regionalne zależności. Zbadano kiedyś na przykład, dlaczego w części jezior na północy Ameryki inwazyjny wywłócznik radzi sobie lepiej niż miejscowe gatunki i wyszło na to, że w zbiornikach jest po prostu za mało roślinożernych gatunków jak na jego tempo wzrostu i rozprzestrzeniania.


Te konkretne jeziora miały dodatkowo sporą populację ryb drapieżnych (jakiś gatunek bassa), które utrzymywały populację ryb roślinożernych na niskim poziomie. Dopóki ekosystem był w równowadze, to działało, ale inwazyjny wywłócznik zaburzył tę równowagę. Więc wychodziłoby na to, że żeby utrzymać go w ryzach, trzeba by podbić w tych zbiornikach populację roślinożerców i / lub zmniejszyć populację drapieżnych bassów - taki system naczyń połączonych. Tylko że długoterminowe skutki takich ingerencji są często trudne do przewidzenia.


Wprowadzanie do zbiorników zwierząt, które żywią się inwazyjnym zielskiem wodnym, np. ryb lub chrząszczy wodnych, to jedna z metod zwalczania wywłócznika - ale przy jego tempie wzrostu i rozprzestrzeniania trudno go "zrównoważyć" owadami i rybami, które skutecznie go eliminują.

Zaloguj się aby komentować