wypadlem z formy alkoholowej, nie mówię że to źle bo przecież też o to chodziło żeby już się tak nie rozpijać i cierpieć, zatem trzy piwka w barze i parę kielichów z moim kumplem skutecznie uruchomiły procedurę by wrócić na autopilocie do domu.
tylko w takim piciu nie straszny jest kac czy zmęczenie, najstraszniejsze jest sranie po tym wszystkim
edit: urzeźbiłem potwora po 20 minutach, zatem reszta lutego zostanie spędzona w dalszej trzeźwości
#srajzhejto