Wykonawca: Amenra
Tytuł: Mass VI
Gatunek: post-metal, sludge, może trochę doom
Rok wydania: 2017
To niezaprzeczalnie mój ulubiony album spośród szeroko pojętych gatunków ciężkiej muzyki. Tak, jak pisałem wcześniej o QOTSA i ich Songs for the Deaf, Mass VI również jest wydawnictwem definiującym mój gust na tym poletku. Jest wolno, nisko i długo. Strzelam, że fani black metalu powiedzą, że może być wręcz nudno. Ale o mój borze, co tam się dzieje. Wolne i spokojne, czasem nawet prawie-że-drone'owe sekcje, przechodzą w rzeźnię. Mimo, że znam w sumie całość na pamięć, riffy za każdym razem odciskają mi się gdzieś w pamięci i bezwiednie je potem nucę pod wąsem, jakbym właśnie złapał kolejną świeżą zajawkę. I ponownie mimo tego, że to wszystko już doskonale znam, nigdy nie jestem pewien co ta płyta ze mną zrobi, bo bywa tak, że jest motywująca, czasem potrafi oczyścić atmosferę ze złości, ale też jest w stanie dobić, jeśli wyczuje, że coś tam siedzi nieprzepracowanego.
Dla samej Amenry pewnie też był to krok milowy, bo mimo, że we wcześniejszych płytach (zwłaszcza Massach) widać, że wszystko dążyło do takiego brzmienia, dopiero tutaj się to uformowało w pełni. Od 2017 roku czuć klimat tej płyty we wszystkim, co wydali.
Wrzucam wyjątkowo nie jako playlistę, ale jeden materiał, bo tak to powinno być zawsze odtwarzane. Sporo osób będzie pewnie doskonale znać A Solitary Reign, ale może ktoś odkryje na nowo wspaniałą końcówkę Plus Près De Toi albo mojego ulubionego Diakena.
https://www.youtube.com/watch?v=8NQt6SSKSik
#kacikmelomana #metal #amenra
