Wyjątkowy był to Tour, nie róbmy takich za często


Spodziewałem się, że nie dane będzie mi już doświadczyć "piękna" wyścigów z czasów Sky: kalkulacji, pilnowania, jazdy pod zegarek, kolarstwa pięknego jak cięcie drzewa piłą trzymaną do góry nogami. Tymczasem okazało się, że... może być gorzej. Zatem po kolei, pozwolę sobie podrzucić koleżeństwu zwięzłe podsumowanie zakończczonego wczoraj Tour de France. Zwięzłe, ale subiektywne i podlane odrobiną rozgoryczenia, tak że zapraszam do dyskusji. 


Zaczęło się od bardzo fajnie przygotowanej zapowiedzi. Oto będzie przed nami starcie gigantów: legendarni przeciwnicy ponownie na tej samej trasie. Tego, że Jonas jest przygotowywany praktycznie wyłącznie pod TdF nie wspomnieli. Ale to wie każdy.


Pierwszy tydzień to nieustanne żonglowanie koszulką. Phillipsen zaczyna, a potem van der Poel, Pogacar wymieniają się regularnie, pagórkowate etapy sprzyjają atakom, jest ciekawie, jest akcja! Czasówka układa nam klasyfikację, wydawałoby się na dobre (Pogacar ma 42 sekundy przewagi nad drugim Remco), ale dzień później van der Poel dojeżdża z ucieczką i koszulkę zabiera. Nadchodzi Mûr-de-Bretagne i Pogacar znowu bierze jak swoją, robiąc cięższemu Matthieu z płuc worki do odkurzacza. Pozamiatane? Ano nie, w to wchodzi Ben Healy i na pierwszy dzień odpoczynku ucieka ubrany na żółto. Pięknie, wspaniale, emocjonująco. Pojawiają się pytania o to co to UAE, czemu nie goniło, czemu odpuszcza, ale poczekajcie, poczekajcie, zaraz będą góry, zaraz będzie się działo, zobaczycie. Jedna stała zostaje ustalona: jeśli Tadej jedzie - na kole ma Jonasa. Jeśli zwalnia - na kole ma Jonasa. Nie wiem co się działo, gdy szedł się wysikać, ale mam pewne podejrzenia.


Drugi tydzień! Rozgrzewkowy, płaski etap, a potem Healy żegna się z kolorem i wraca do różu, bo nadchodzi Hautacam, pierwsza premia Hors Catégorie, a tam Tadej robi Pogacara i przejmuje prowadzenie, które dzień później powiększa, jadąc przepięknie czasówkę (jako jedyny z czołówki na nieczasowym rowerze!). Tydzień kończy się solidną przewagą, ale wszyscy wiedzą, że w końcu zaczną się Alpy, a to teren pod Jonasa, tam dopiero będzie mógł pokazać pod co się przygotowywał. Chociaż biorąc pod uwagę, że Visma uciekała swojemu liderowi (co oceniam jako co najmniej dziwne, niezależnie od głumaczeń), to wiele mogło się wydarzyć na ich niekorzyć.


No i dobrze, mamy tydzień trzeci. Jonas zawsze trafiał perfekcyjnie z formą, to właśnie w trzecim tygodniu spowodował słynne I'm gone, I'm dead, więc na pewno teraz, w swoim terenie pokaże wszystko, prawda? Prawda? Iiii... teraz rozlega się fałszywa muzyczka na flecie, znana z filmików z internetu. Tadej jedzie, Jonas za nim. "Ataki" mają po kilkaset metrów, najczęściej tuż przed finiszem, żeby urwać kilka sekund. Na każdym etapie czekałem na tę walkę o generalkę, bo przecież muszą zaatakować, musi się coś dziać. I tak, wiem, że Tadej mógł być nie do przegonienia, ale ważna jest walka, tymczasem Visma jechała jak polska reprezentacja w piłce turlanej, prosto po zwycięski remis. Może taki mieli plan, może wiedzieli, że nie da się bardziej, może wiedzieli, że nie mogą bardziej naciągnąć liny, bo pęknie: tego się nie dowiemy do czasu publikacji czyichś wspomnień za kilkanaście lat - na razie widzieliśmy tylko to, co za czasów Sky określano jako "zarzynanie kolarstwa". Nic. Się. Nie. Działo. Tadej zrywa, Jonas jedzie na kole. Tadej jedzie wolniej - Jonas jedzie na kole, albo daje krótką zmianę. Podsumowaniem tego tygodnia niech będzie etap 19, do la Plagne, gdzie Tadej chyba odpuścił walkę o etap i dojechał 2 sekundy za zwycięskim Arensmanem, mając go dosłownie w zasięgu - ale wyglądało to jakby uznał, że skoro Visma nie ma ochoty na walkę, to on też nie będzie nikomu tej walki ułatwiał. Czy Arensman teraz się cieszy ze zwycięstwa wiedząc, że panowie za nim po prostu przez chwilę puścili korby? Nie wiem, ale nie brzmi to dobrze.


Odrobiną osłody był etap paryski, gdzie - po raz pierwszy od kiedy pamiętam - mieliśmy w końcu emocje, a nie sprinterskie ganianie się i krótkie próby ucieczek. Montmartre zrobiło różnicę, krótki, ale stromy podjazd, po trzech tygodniach najpierw pozwolił Pogacarowi zrobić selekcję, potem zrobić jeszcze jedną, a przy trzeciej - no cóż, musiał uznać wyższość Wouta van Aerta. Nie kibicowałem mu, ale wygrana była zasłużona, ucieczka piękna - brawo!


Tenże etap nie przesłania tego, co było wcześniej. Tadej mówił, że jest i był zmęczony, ale wcześniej pojawiały się jakieś pogłoski o "arogancji" UAE i "zabijaniu wyścigów" (o tym tylko słyszałem z drugiej ręki, oryginalnego artykułu nie znalazłem, co najwyżej pojedyncze ślady i to dotyczące nie Tadeja, a Politta). Czy faktycznie Tadej miał dość tych ataków na siebie i postanowił ograniczyć widzom emocje, czy się "zużył" na poprzednich etapach, czy był chory (bo też były takie pogłoski) - to pozostaje jego tajemnicą. Faktem jest, że Visma nie zrobiła niczego, żeby zaatakować, nie wymyśliła, nie spróbowała - po prostu jechała po remis, mając zapewnione z dużą przewagą drugie miejsce.


I tak, wiem, że panowie są w pracy. Bronią się wyniki, a nie emocje, tego chcą sponsorzy: chcą widzieć swoje koszulki w telewizji, chcą żeby ich zawodnik gdzieś udzielił wywiadu, całe kolarstwo to maszyna mieląca pieniądze, a kolarze są tylko pracownikami. Niemniej jednak ich praca to sport i jako widz i kibic bardzo bym sobie życzył, żeby kolejne toury były ciekawe, zamiast być partią szachów z widokiem na góry. Nawet jeśli miałby to być wyścig bez obu: Tadeja i Jonasa, to wolałbym go takim oglądać, niż ryzykować, że Visma po raz kolejny pojedzie z planem na jazdę na kole.


#kolarstwo #tourdefrance

5f27ffe2-6a54-4855-93c2-c60da610987d
Statyczny_Stefek userbar

Komentarze (9)

dzangyl

@Statyczny_Stefek bardzo długi post. Ja napiszę kócej. Dla mnie to był jeden z lepszych TdF ostatnich lat. Były emocje, była walka. Tadek zaskoczył wszystkich i niemal całą przewagę zrobił w drugim tygodniu, a w trzecim tylko jej bronił wiedząc na co może być stać Duńczyka. Słoweniec musiał bronić się sam i podołał. Jonas robił co mógł ale nie złamał lidera. No i jeszcze ten ostatni etap gdzie Pogacar postanowił zrobić show. Miodzio.


Przed TdF, patrząc na etapy i ich rozkład wydawało się, że będzie nudno, a było wręcz odwrotnie. Pikanterii dodało odpadnięcie z wyścigu Almeidy, ale nawet to nie przeszkodziło Tadkowi. Oby więcej takich ciekawych i emocjonujących tourów.

Statyczny_Stefek

@dzangyl zgodzę się z tym, że trasa obiecywała, że będzie nuuuuda, a potem góry i tam wszystko się okaże.


Tadej zrobił co chciał, miał przewagę, mógł jej bronić. Ale nie uwierzę (nie chcę wierzyć lub nie mogę ), że wszystko co mógł zrobić drugi tourowy kolarz świata, specjalnie trenowany pod ten jeden, jedyny tour, to jedna dłuższa próba i kilka zrywów.

dzangyl

@Statyczny_Stefek Tadej nie zrobił co chciał i nie miał przewagi ot tak. Tadej wywalczył sobie tę przewagę świetną czasówką, wyśmienitym atakiem na Hautacam, który chyba przejdzie do legendy i drugą czasówką. On tej przewagi nie dostał. Jonas i Visma zrobili co mogli, atakowali, szarpali, kombinowali, gubili pomocników i izolowali Tadka, ale na nic to się nie zdało. Nie musisz wierzyć, bo nie o wiarę tu chodzi, wystarczy spojrzeć na fakty. Niestety ale Jonas za dużo stracił w 2 tygodniu, w którym Pogacar zaatakował pełna mocą czego najwyraźniej się nie spodziewano. Zaszachował ich tą taktyką, bo spodziewano się że odpali wrotki w 3 tygodniu na największych górach, a on w 3 tygodniu już tylko bronił przewagi, bo dlaczego miałby robić coś innego? No i oczywiście robił to niemal bez pomocników, Visma wszystkich gubiła, robiła co mogła, tak samo jak Jonas.

Statyczny_Stefek

@dzangyl nie twierdzę, że Tadej dostał minuty w prezencie. Wywalczył je, wypracował, zasłużył.


Drugi tydzień tak jak napisałem, był emocjonujący. Była walka, coś się działo. A potem nagle Visma zamiast walczyć przeszła do pasywnej obrony drugiego miejsca. I zrozumiałbym, że walczyli i się starali, nie wyszło. Ale oni w trzecim tygodniu nie zrobili nic. Nic. Zamiast walczyć, odrobić cokolwiek, przynajmniej przegrać, ale po walce. I w kontekście 3 tygodnia uważam, że Visma (i Jonas) nie zrobili tego, co mogli. Może to był maks, może drugi tydzień im wykazał, że nie ma sensu, może Jonas nie trafił z formą i pasywna walka to było 120% tego co mogli - nie wiem.


Dla mnie jednak ten trzeci tydzień zabił emocje wyścigu.

dzangyl

@Statyczny_Stefek chyba nie oglądaliśmy tego samego wyścigu, bo ja w 3 tygodniu widziałem walkę Jonasa i Vismy i robienie co się dało by spróbować złamać Tadeja. Dyktowanie tempa, kontrolowanie peletonu, "stacje przekaźnikowe" w ucieczkach, izolowanie Pogacara, ataki Jonasa. Niestety (dla nich) nie udało się zgubić ani zamęczyć Słoweńca mimo że ten był wielokrotnie sam. Trzeci tydzień był wyśmienity i nietypowy jak na Tadka. W końcu poszedł po rozum do głowy i wyłączył ułańską fantazję, jedyne co robił to się bronił i robił to z głową i to też na pewno było zaskakujące dla Vismy.

Statyczny_Stefek

@dzangyl

Pozostaje mi się cieszyć, że Ty się dobrze bawiłeś


Na kolejne toury życzę więc takiego przebiegu, z którego obaj będziemy zadowoleni.


Btw, "ułańska fantazja" to właśnie to, co jest w Tadeju najlepsze, dlatego lubię go oglądać.

starszy_mechanik

Jonas jak zobaczył w jakiej formie jest Tadej to po prostu obsrał zbroje i walczył o drugie miejsce. Taktyka Vismy na niektórych etapach to takie xD było że dyrektor tam do wyjebania. Ciekawa walka o białą koszulkę, Lipowitz pokazał pazura i parę razy o mało co nie przegrał.

Dla mnie piękny Tour nie zapomnę go nigdy

Statyczny_Stefek

@starszy_mechanik A tak, "poboczne" historie były wspaniałe - pierwsze zwyciestwo Arensmana, walka Masa na Mt. Ventoux, walka Martineza o jechanie w swoich, a nie "pożyczonych" groszkach. Tego nie umniejszam.


Zresztą: niczego nie umniejszam, bo najsłabszy kolarz z tego touru to nadal ścisła światowa topka, nie odważyłbym się bagatelizować czegokolwiek.

mordaJakZiemniaczek

Wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej w górach, gdyby Pogacar po prostu nie wsadził Jonasowi tyle na czasówkach. To był jakiś kosmos, po którym wystarczyło na każdym końcowym podjeździe przytrzymać koło Vinegora(?)

Fakt, walka o GC w pewnym momencie nie dostarczała już tylu emocji, ale jak zwykle fajnie kibicowało się Dzielnym Francuzom, którzy zgarnęli całkiem sporo najtrudniejszych etapów.

Końcówka po bruku między sklepikami to było najlepsze co wymyślili od lat, rewelacyjna walka. Pokazała, że Tadej nie jest nieśmiertelny, ale w tym roku jeden kolarz to było za mało, żeby go zamęczyć.

No i na koniec warto docenić piękne skróty na kanale TdF na Youtube. Doskonały montaż niedługo po zakończeniu każdego etapu.

Zaloguj się aby komentować