Wracając do gównowpisu sprzed tygodnia o tym, jak to do wszystkiego można się przyzwyczaić, włącznie z niską samooceną i zalewu negatywnymi myślami - do momentu, w którym nagle magiczna tabletka nie sprawi, że jest inaczej.


No to tak. Minął tydzień od podbicia dawki pregabaliny no i przerobiliśmy rollercoaster od nowa.

Pierwszy dzień - jak to dzieci w Starachowicach by zaśpiewały - "w Dubaju w hotelu, na swoim weselu, będę pijany, będę pijany" - znowu jakbym miał dwa promile.


Potem kilka dni następnych - znowu chad meds. Jak już przy muzyce popularnej jesteśmy - "Mam zielone, światło mam zielone, a w lusterkach żegnam cały ten stres, co gadają pal sześć!". Znowu będąc panem i władcą własnego umysłu, znowu myśląc zawczasu, a nie po fakcie, znowu nie bojąc się lęku, odzyskiwałem pewność siebie, samoocenę, wręcz godność. Wspaniałe uczucie po tych co najmniej trzech latach gówna.


No i potem - zjazd. No okazało się, że to wszystko chyba podziałało kilka dni, a potem zaczęło się znowu, od niefortunnego wydarzenia w pracy, które normalnie bym zlał. Nie zlałem. A fakt, że nie zlałem i nie byłem już w stanie zlać, spowodował, że się załamałem do takiego poziomu, że rozważaliśmy (choć żadna z opcji nie była potrzebna) - pilną wizytę u swojego lekarza, jakieś kryzysowe doradztwo psychologiczne, rzeczy w tym stylu. I byłyby one uzasadnione, ale na szczęście towarzystwo przyjaciela (niech mu wszystkie bóstwa tego świata błogosławią) i ratunkowe benzodiazepiny pomogły.


No i teraz jestem w punkcie wyjścia. Gdyby ktoś mnie zapytał, co czuję, to chyba smutek? Oczywiście zdaniem niektórych nieuzasadniony i wymyślam, bo dach nad głową mam, jeść nie wołam, pracę bozia dała to czemu Żaba marudzisz.


Marudzę, bo posmakowałem jak to jest, gdy jest dobrze. I już nie jest dobrze. Piekło trochę bardziej boli, gdy się do niego wraca, niż gdy się w nim stale jest.


No więc co dalej?

  1. Możemy, za zgodą lekarza, jeszcze raz podbić pregabalinę. Może to zadziałać, może być cykl trzeci rollercoastera. Czwartego nie będzie - trzecie podbicie będzie podbiciem do maksymalnej dawki. Szczerze powiedziawszy, po tym, co zaliczyłem, nie wiem nawet, czy chcę do tego rollercoastera wsiadać jeszcze raz, nawet biorąc pod uwagę szanse, które mam.

  2. Coś innego. Niestety, po ostatniej rozmowie z lekarzem i ostatnim zabiegu (oprócz pregabaliny, biorę także inne leki i to, jakie na ten moment zachowam dla siebie), który miał mnie "aktywizować" (jakbym nie miał zawalonego kalendarza od 8 do 23), a mnie usypia, trochę jestem w kropce. Bo myślę, że gość jest dobry, ale działa na niepełnych danych, a ja nie mam czasu mu ich przekazać, więc gość być może poczynia sobie założenia, które czasem są trafne, ale w wypadku ostatniej wizyty - jeśli to co mi powiedział to jego założenia - były mylne

  3. Słowo na T. Ja naprawdę podziękuję za wszelakich z Bożej łaski ekspertów psychologii. Przerabiałem kilku, zapewne problem jest ze mną, nie przeczę temu (nawet jeśli wmówienie mi tego to był zawoalowany gaslighting), ale Boże uchowaj od kolejnego eksperta, który będzie inkasował pieniądze, a będzie robił mniej ode mnie w kierunku tego, żeby cokolwiek zmienić. Lub będzie wiedział lepiej ode mnie, co chcę zmienić i będzie mniej elastyczny od upartego mnie na sugestię "moim zdaniem to nie to".

  4. Kiedyś mi pomogła książka "Optymizmu można się nauczyć", w oryginale "Learned optimism". Techniki tam zawarte podważania negatywnych myśli były bardzo skuteczne. Tylko tych myśli jest teraz tyle, że na wejściu do podważania mam ich kilka(naście) na minutę, a przeanalizować jestem w stanie jedną w 20 minut. To ja bym nic nie robił tylko analizował. Urlop mam wziąć?

  5. Jest bardzo podobna, choć bardziej kompleksowa książka "Overcoming low self esteem" Melanie Fennell, podejście stamtąd do mnie trafia i jest bardziej przekrojowe, ale nadal trudno mi na ten moment wykonywać ćwiczenia stamtąd - wszystko się zlepia w szarą masę i ciężko mi identyfikować sytuacje, o których ona mówi, a co dopiero podważać.

  6. Mogę produkować się z gównopostami w internecie. I tak internet jest już martwy. Ludzie zamiast do ekspertów chodzą do ChataGPT. A ten mówi ludziom na odwyku, żeby wzięli tylko ten ostatni raz i ludziom z myślami przeróżnymi, żeby poszli zwiedzać z bliska pociągi.

  7. Jeżeli ktoś by chciał zagrać na moich myślach ksobnych, spaść mi z nieba ze wspaniałą, odmieniającą życie poradą - to ja naprawdę chętnie przyjmę. Może czegoś w tym wszystkim nie widzę.


#gownowpis #zalesie

2006e388-8cde-469b-ad65-4efa099b947c

Komentarze (5)

AdelbertVonBimberstein

@Mechazaba słowo na T, które działa

Twaróg.


A tak naprawdę to nie wiem bo nie mam pełnego obrazu więc co ja ci mogę pomóc. Więc zalecam twaróg i wysiłek fizyczny do odcinki, a jak nie masz nic do stracenia to powiem tak- na pewnym etapie w związku z samoakceptacją, spojrzeniem na wszystko z boku i pokochaniem siebie- pomogły mi grzyby.

Mechazaba

@AdelbertVonBimberstein To słowo na T zawsze w moim sercu.


Wysiłek fizyczny faktycznie pomaga. W sensie, jak się zajadę na treningu, to nie czuję nic zupełnie oprócz zmęczenia co jest lepszym stanem niż to, co jest na co dzień.


A co do grzybów - niestety, zdecydowanie odpada. Nie mówię, że ogólnie, są nawet jakieś badania na to (choć w powijakach), w moim konkretnym wypadku niestety zdecydowanie nie.

AdelbertVonBimberstein

@Mechazaba rozumiem i nie zachęcam- dla mnie to było narzędzie (chociaż mam kumpla, który traktuje to w szamańsko-mistyczny sposób) i jak to z narzędziem: jeden wbije gwóźdź a drugi przyjebie sobie w palec.

AdelbertVonBimberstein

@Mechazaba W ogóle brzmi trochę jak ADHD, patrzyłeś w tym kierunku? Czytałem książkę "Kompendium ADHD" i tam była taka hipoteza, że często depresja to nieleczone albo źle leczone ADHD właśnie.

Mechazaba

@AdelbertVonBimberstein Dziękuję, że nie namawiasz - nie wszyscy to rozumieją


ADHD leży na stole i kiedyś, rzekomo, miałem testy na ADHD. Jak patrzyłem, jak wyglądają testy na ADHD, to to chyba testy na ADHD nie były tylko bardziej na ogólne zdolności poznawcze - i cud wyszedł w tych testach, bo opinia ustna (tak) była sprzeczna z pisemną (nie).

Zaloguj się aby komentować