Wpadłem na to, że jak sobie będę tu notował, to będę miał większą motywację.
Zatem: dzień drugi powrotu do #wspinanie po pół roku od poprzedniego powrotu, który trwał łącznie półtora roku, ale objął zaledwie kilka wyjść na panel i ze cztery wyjazdy wspinaczkowe, które skupiały się tylko na prostych drogach... który był - mimo swojej nieporadności powrotowej - powrotem po czterech i pół roku od czasu gdy faktycznie we wspinanie bawiłem się na poważnie.
W porównaniu do poniedziałku niebo a ziemia: poprzednio ręce mi się poddały zanim zdążyłem się spocić, tym razem udało mi się solidnie upodlic. Co prawda zacząłem i skończyłem na piątkach, ale udało mi się przewędkować 6a+/b z małymi chwytami (a to nie jest moja domena).
Patrząc na to, jak bardzo się zjechałem - patrzę z optymizmem w weekend (mniej w nadchodzący jutro wyjazd do sklepu po żarcie i na siatki do noszenia). W poniedziałek kolejna runda, zobaczymy.
#trenujzhejto
