Wojtek spadł z sanek.
Pamiętam jak chodziliśmy na sanki na "zjazdy". To taka góra, bardzo stroma choć nie w górach. Nawet nie w terenie górzystym.
Wojtek tam spadł z sanek. Tak się mówiło. Choć część z nas wiedziała, że poza spadnięciem z sanek przejechały mu po łbie inne sanki. Nawet kilka.
Mama jego dowiedziała się że Wojtek spadł z sanek.
Ratowali go z miesiąc w końcu się udało.
To, że Wojtek spadł z sanek miało konsekwencje. Z gadatliwego, roześmianego i mądrego Wojtka stał się Wojtkiem, co chodził z fujarką (taką do grania) po osiedlach miasta, płoszył zwierzaki z kibli, gadał pod nosem.
Wojtek spadł z sanek i tym samym skazał matkę na szaleństwo. Dbała o niego ile mogła, samotnie, w końcu umarła. Wiele lat, to nie tak że ten wpis tyle trwa ile ona cierpiała a on.. Był Wojtkiem. Nie miał już kto o niego dbać.
Niby nie łapał się w "ciężkie upośledzenie" , to były lata 80. Pozostał sam sobie.
Wojtek spadł z sanek i umarł, miesiąc po swojej mamie. Na zapalenie płuc.
RIP Wojtek. Nie tylko ja Cię pamiętam.
#feels #wspomnienia